Spanie
w jednym łóżku z Christianem nie jest złe. Nie jest, naprawdę. Można by nawet
rzec, że jest przyjemne. Tak, całkiem przyjemnie jest, gdy przystojny chłopak
robi sobie z ciebie poduszkę, a ty jesteś „skazana” na spędzenie nocy w jego
ramionach. Wiem z własnego doświadczenia, bo ostatniej nocy wyjątkowo dobrze mi
się spało. Było ci naprawdę dobrze, a do tego niewiele było potrzeba. Jednak
mimo tych sielankowych chwil w ramionach mojego chłopaka, wiedziałam, że gdy
ktoś rano wejdzie do jego pokoju i zastanie… nas razem w łóżku to będziemy się
gęsto tłumaczyć. Jednak czułam, że coś było nie tak. Gdzieś około drugiej w
nocy, gdy mój chłopak spał w najlepsze, usłyszałam charakterystyczny pstryk, z
którym działały wszystkie włączniki w domu O’Neilów. Przyzwyczaiłam się do tego
dźwięku, gdyż od lat często tu bywałam i wcale mi nie przeszkadzało to głośne
pyknięcie, przecież i tak miałam lekki sen. Jednak to nie to światło, a dziwne
dźwięki, jakby pochrapywania, mnie zaabsorbowało. Chwilę później już okazało się,
że miałam rację. Na korytarzu pojawiła się smuga światła i cień na ścianie, a
postać wędruje nieśpiesznie w stronę schodów. Wysoki, postawny cień snuje się
jak duch. Patrzę chwilę na cień, który powoli się oddala aż całkiem znika.
Podnoszę
głowę i chcę się wyplątać z objęć mojego chłopaka, jednak jest to niemożliwe,
bo oplótł mnie ramionami jak jakieś diabelskie sidła. Cofam to co powiedziałam:
spanie z Christianem jest takie złe. Ten koleś chyb nie wie, że właśnie próbuje
mnie udusić swoim uściskiem. Chyba będę musiała użyć na nim swojej siły.
-
Nie… Oddaj serwetkę… Oddaj! Siad, Johan! Zły pies… - wymamrotał, gdy uwolniłam
się z jego objęć. Przycisnęłam rękę do ust, żeby stłumić śmiech, gdy on dalej
mamrotał - Zrób mi shota… Nie, kota! Shota, ty… Odwal się, pijawko. Tak, ty, ty
przyssawko. No nie, znowu ten jeleń… Ja, wybierz mnie! - niemal wrzasnął.
Chciałam go już zacząć budzić, ale odwrócił się do ściany i wtulił twarz w
poduszkę. Wplatam palce w jego włosy i odgarniam mu je z czoła. Jego oddech
stał się spokojniejszy.
Zasnął…
Po
kilku minutach uporczywego wpatrywania się w poświatę na korytarzu, mogę
odetchnąć w spokoju. Światło na korytarzu gaśnie. Coś syczy, jakby woda
spuszczana w toalecie. Siedzę w ciemności, całkowicie rozbudzona. Nastaje
budząca grozę cisza. I nagle: bum! Słyszę wrzask tak głośny, że mógłby obudzić
umarłego. Po minie Christiana i tym, jak
szybko zerwał się z łóżka, rozumiem, że to nie był żaden wymysł mojej bujnej
wyobraźni. Włączam lampkę nocną, zastanawiając się, czy nie powinnam pobiec i
zobaczyć, co się stało. Takie wrzaski w środku nocy to niecodzienność.
-
Co to, do cholery, było? – Christian warczy to, mrużąc oczy. Kręcę głową,
widząc jego zdziwienie. Tego człowieka mogłoby
Włosy
sterczą mu, a on wplata w nie palce i przeczesuje, żeby je przygładzić. Jednak
na nic się to nie zdaje, bo jego włosy dalej sterczą. Wzdycha. Rozczulam się
nad słodkim widokiem, który mam przed sobą. Christian mruga, próbując
przystosować wzrok do światła. Jego szczękę pokrywa już lekki zarost, a jego
włosy dalej sterczą we wszystkie strony. Zawsze wydawał mi się taki poukładany,
pozapinany na ostatni guzik, a jednak tak nie było.
-
Nie wiem - odpowiadam szczerze. - Lepiej chodźmy sprawdzić.
-
Gwałcą kogoś czy co? Człowiek chce się wyspać raptem jedną noc w tygodniu, a tu
wszędzie wrzeszczą mu nad uchem – burczy, wstając z niechęcią.
-
Nie marudź, tylko chodź. – Klepię go w ramię.
Wstaję
i wychodzę. Christian idzie za mną i złorzeczy temu, kto go obudził. Jęczy
jeszcze chwilę, że jest późna, godzina, że chce spać, ale gdy dochodzimy do
naszego celu, zamyka się. Są tu wszyscy. Rodzice Christiana, dziewczyny i nawet
ich gosposia. Widok jest dosyć niecodzienny, gdy widzi się Kelsey leżącą na
kanapie, która wygląda jak nieszczęście. Na jej twarzy maluje się szok. Maya -gosposia
O’Neilów - stara się ją uspokoić; mówi coś uspokajającym głosem. Pan O’Neil
siedzi z torbą lodu, którą trzyma przy głowie, gdzie ma sporego guza. Mama
Christiana siedzi na krześle i pije wodę ze szklanki, skupiona na jakimś nieokreślonym
punkcie na ścianie. Patricia pomaga Mai. Ashley i Tori stoją i patrzą.
Wyglądają na zdezorientowane, ale są spokojne. Podchodzimy do gromadki. Tori ma
głupkowaty uśmiech, patrząc na nas.
-
Słyszeliśmy krzyk - zwracam się do niej. - Co się stało Kelsey? I dlaczego twój
tata buja się na boki z torbą lodu przy głowie? - marszczę brwi, widząc to, co
wyrabia tata mojej przyjaciółki.
Dziewczyna
wzrusza ramionami. Stojąca obok Ashley dygocze.
-
Tata lunatykuje. Przynajmniej tak stwierdziła Kelsey, gdy wchodząc do łazienki,
włączyła światło, a tata skoczył na nią z sufitu, krzycząc, że jest Ninją. Miał
przy tym zamknięte oczy i moje okulary do pływania na oczach. Nieźle się rąbnął
w cymbał. No i poturbował Kelsey, której prawdopodobnie złamał rękę. Zaraz ma
przyjechać pogotowie. - Zmierzyła nas swoim bystrym spojrzeniem. - Czy
przypadkiem nie przegapiłam właśnie utraty dziewictwa mojego brata? Wyglądacie,
jakbyście się tarzali w tym łóżku.
-
Odwal się - warknął chłopak. - Moje włosy zawsze tak wyglądają, kiedy się
obudzę. Ale tak i owszem trochę nam przeszkodziliście - mówi z zagadkowym
uśmiechem. Tori otwiera usta ze zdziwienie, a z nich wydostaje się jęk
niedowierzania. – Nie wiem, czemu cię to tak dziwi, Vicky. No wiesz… taki już
wiek. - Puścił mi porozumiewawczo oczko.
Nie
reaguję na zaczepkę. Nie odzywam się ani słowem, kiedy Ashley i Tori mierzą nas
pytającymi spojrzeniami. Wiedzą, że Christian nie puści pary, a ja patrzę na
niego i zastanawiam się, co też on, do jasnej ciasnej, wygaduje. „Trochę nam
przeszkodziliście”? Chyba w spaniu, jeśli w ogóle.
Gdy
już pogotowie wzięło Kelsey do szpitala, a pani O’Neil pojechała z nią,
wysyłając uprzednio pana O’Neila do łóżka. Wysłała też naszą piątkę – mnie,
Tori, Christiana, Patricię i Ashley, ale my i tak byśmy już nie zasnęli, więc
siedzieliśmy i gadaliśmy; z braku lepszego zajęcia.
-
A tak przy okazji - rzuciła Tori drwiąco, tym dobrze mi znanym głosem - to
moglibyście przestać udawać, że nie obcałowujecie się w każdym kącie. Myślałam,
że sami mi powiecie, co i jak, ale widzę, że dowiedziałabym się dopiero po
waszym ślubie.
Christian
zakrztusił się wodą, a w jego oczach stanęły łzy.
-
Że co proszę? – wydyszał ze zdziwieniem. – Ledwie zaczęliśmy ze sobą chodzić, a
ty już odbiegasz tak daleko w przyszłość, że zastanawiam się, czy nie sięgnąć
po pistolet i nie odstrzelić sobie łba. Ślub? Nie wiem, czy jest na świecie
bardziej niemożliwa siostra niż ty.
Victoria aż klasnęła
-
To właśnie chciałam usłyszeć. Miejmy nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli
porozmawiać o waszym ślubie - powiedziała Tori, mrugając porozumiewawczo do
Ashley.
-
Oby - powiedziała tamta, uśmiechając się szeroko. – Gołąbeczki wy moje!
Przewróciłam
oczami i mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy chłopak cmoknął mnie w skroń,
mrucząc:
-
Nie wytrzymam z nimi. Są niereformowalne.
Westchnęłam,
a uśmiech poszerzył się na mojej twarzy, gdy dotknął delikatnie mojego
policzka. Czułam się skrępowana, że Tori, Ashley i Patricia na to patrzą, ale
jednocześnie dumna, że zależy mu na mnie
-
Z jedną z nich będziesz musiał.
-
To prawda - zaśmiał się uroczo. - Staram się jej unikać, ale ona ciągle się
wszędzie wpycha. W moje serce, w moją głowę, sny i marzenia – wyszeptał mi do
ucha ostatnie zdanie. – I nie daje się zbyć.
Serce
biło mi naprawdę mocno i głośno. Wydawało mi się, że dziewczyny słyszą każde
jego słowo, ale mówił tak cicho, że ledwie ja słyszałam jego wyznanie.
-
Mówisz o Victorii czy o Ashley?
Spojrzałam
w te niebieskie oczy, a on pocałował mnie w usta. Delikatnie i słodko. Jego
ramiona objęły mnie, a on wciąż
-
Ale oni słodcy! - westchnęła Patricia. – Zazdroszczę im tego.
-
Ja też jestem teraz zazdrosna - mruknęła Ashley, przecierając oczy. - Zazdrosna
o ludzi, którzy sobie śpią. Jest wpół do czwartej, a ja padam z nóg. - Na
potwierdzenie tego ziewnęła przeciągle, starając się stłumić ziewnięcie, które
jednak okazało się być silniejsze niż ona. - Nie wiem, jak wy, ale ja padam z
nóg. Idę się położyć.
Patricia
i Victoria przytaknęły jej zdecydowanie i pożegnały się z nami. Jeszcze zanim
minęły próg zdążyliśmy usłyszeć:
-
Ha! Wiedziałam, że oni kiedyś będą razem!
-
Tak, i dlatego wisisz mi dziesięć dolców.
-
O, szlag. Mogę oddać jutro?
~*~
Mam
dość Karen; dość czekania; dość kłamstw.
Muszę
czekać do wieczora aż Christian i pan Keating sami wyjaśnią Tori to, że jest on
jej dziadkiem. Do dziś nie rozumiem tego, dlaczego Tori wciąż nie wie nic na
temat swojego dziadka, i że nigdy nie przyłapała Christiana w domu mojego
sąsiada. Ja też nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiłam. Okno mojego pokoju
wychodzi na dom pana Keatinga i frontowe drzwi. Powinnam była dawno temu
zauważyć, co się tu wyprawiało, a jednak nigdy tego nie odkryłam, aż do tamtego
dnia, gdy Maddie powiedziała, że w domu jest wnuk pana Keatinga. Gospodarza
domu znałam bardzo dobrze i odnosiłam zawsze wrażenie, że jest on bardzo samotny,
a tymczasem jego wnuk bardzo często go odwiedzał. To był nie do pojęcia…
Z
resztą, Karen też nie można pojąć. Taki już ten świat.
-
Laura, serwetki i sztućce! - zawołała za mną macocha, gdy zbiegłam na dół po
schodach z rozwianymi włosami i spoconym czołem. - Massie, waza z ponczem.
Gregory, niebieski krawat w prążki, nie fioletowy w grochy! - Poinstruowała
tatę i Massie. - Ten obrus miał być wyprasowany, a nie wygogolony, jakby co
najmniej kot go zżuł! - Pokazała na obrus, gdy ja, tata i Massie zderzyliśmy
się w przedpokoju, każdy niosąc co innego; na szczęście Massie jeszcze nie
miała wazy z ponczem, po któr dopiero szła, bo mielibyśmy tu niezły bigos. -
Dochodzi szesnasta. Stół jeszcze nie gotowy.
Karen
rozstawia nas po kątach od godziny dwunastej, czyli od kiedy tylko przyszłam.
Tata i Massie już wcześniej to odczuli, lecz ja dotkliwiej. Tej dwójki nie
chciała wpuszczać do kuchni, a ja dostałam „zaproszenie”, którego nie mogłam
odrzucić. Gdybym to zrobiła, doprowadziłabym na skraj tę „masę rozszalałych
hormonów, drgających jak cząsteczki gazu”, jak mówiła o swojej matce Massie.
Owszem,
Karen była dziś denerwująca, ale rozumiałam to zdenerwowanie; była idealną
panią domu i dziś też chciała zachwycić. Była wspaniała, życzliwa i kochana,
ale jeśli chodziło o robienie na innych wrażenia… to była wada Karen. Wtedy
zamieniała się w kogoś trochę innego.
Była władczynią i panią, a my usłużnie jej pomagaliśmy i staraliśmy się robić
wszystko zgodnie z jej życzeniem.
Odetchnęłam
z ulgą, gdy wszystko było gotowe, a ja mogłam ubrać sukienkę, którą pomogła mi
wybrać dzień wcześniej Victoria. Znała moją szafę na pamięć i znalezienie
sukienki na dzisiejszą kolację było dziecinną igraszką. Oczywiście, jak z
resztą przewidywałam, wybrała beżową sukienkę bez rękawów; z dekoltem w serce,
z falbankami na dole i marszczeniami. Dekolt sukienki obszyty był cekinami;
cała sukienka była z lejącego się, brokatowego materiału. Delikatna i
elegancka, a jednak prosta. Nie wiedziałam, co zrobić z włosami, ale na
szczęście Massie zdążyła zwiać od mamy i też się przygotowywała.
Wtem
zaczęli się zjawiać goście. Jako pierwsi - ku radości Massie i mojemu
przerażeniu - Victoria i Christian. Dostałam niemal palpitacji serca na widok
swojego chłopaka. W dżinsach widziałam go mnóstwo razy, ale w garniturze i
białej koszuli - nigdy. W dodatku miał też krawat, którą bądź co bądź, fatalnie
zawiązał. Moja przyjaciółka ubrała srebrną sukienkę z dekoltem w serek, prostą
i klasyczną, no i nie wyglądała jakby przyszła na pogrzeb.
Tori
przywitała się z nami wylewnie, Christian z uśmiechem.
-
Ślicznie wyglądasz, Lauro. - Pocałował mnie w policzek. - Naprawdę.
-
Ty też wyglądasz… yyy… ładnie - powiedziałam ze zdenerwowaniem.
Tori
i Massie wymieniły spojrzenia. Christian przewrócił na to oczami.
-
Wiesz, że wisisz mi dwadzieścia dolców? - Massie spojrzała na Victorię z
tryumfem w oczach. - A w ogóle to gratulacje. Dużo dzieci i takie tam -
uśmiechnęła się iście diabelsko - tylko nie za dużo.
Poczułam,
że się rumienię.
-
Czy wszyscy muszą dążyć aż do ślubu? Chodzimy ze sobą od trzech dni - jęknęłam.
-
Czterech - powiedziała Massie. - Całowaliście się we wtorek. - Otworzyłam ze
zdziwienia oczy. - No co? Myślisz, że nie podglądałam? A potem przyszłaś do
domu i przewracałaś się na łóżku z boku na bok i następnego dnia niemal latałaś
ze szczęścia.
-
Dość, Massie - syknęłam ku rozbawieniu pozostałej trójki. - Co się śmiejesz? –
fuknęłam na Christiana. – Lepiej zajmij się swoim krawatem, a nie się głupio
cieszysz. A wy już mi stąd. - Wskazałam Massie i Victorii drzwi do jadalni. -
Przywitaj się ze swoimi ulubionymi… wujkami.
Dziewczyny
chichocząc pod nosem wyszły, a ja zaproponowałam Christianowi pomoc we wiązaniu
krawata. Szybko się z tym uwinęłam. Po chwili zaproponowałam byśmy poszli już
do jadalni, bo Massie i Victoria gotowe wszcząć alarm. Uśmiechnął się i oparł
mnie o ścianę. W chwili, gdy jego usta spotkały się z moimi byłam
najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Kiedy pocałunek się skończył, on się
odsunął i chwilę staliśmy w milczeniu. Spojrzał na mnie w tej samej chwili co i
ja na niego i odezwał się:
-
Myślisz, że powinniśmy powiedzieć twoim rodzicom o nas? Moi już wiedzą. -
Trochę się zasmuciłam, że powiedział swoim rodzicom beze mnie, ale chyba to
zauważył, bo dodał: - Victoria im wypaplała. Chciałem im powiedzieć, ale wolałem
poczekać do jutra, bo nie wiedziałem, czy powinienem im teraz zwalać na głowę
zmartwień ze mną związanych. Oni wciąż mają mnie za dziecko i boją się, że jest
za wcześnie, żebym narobił sobie kłopotu z własnym. - Wzruszył ramionami. -
Może to i racja, bo ja nie nadaję się na ojca… Wybrała sobie co prawda niezbyt
dogodny moment, mimo to jednak rodzice się ucieszyli. Bardzo cię lubią i nie
musisz się przecież bać, że nie zaakceptują cię jako moją dziewczynę.
Nazwał
mnie swoją dziewczyną, co bardzo mi się podobało. Nikt mi nie powie, że to nie
jest przyjemne.
-
Ja uważam, że wcale nie jesteś aż taki zły.
-
Powiedźmy im teraz, póki jeszcze nic się nie wydarzyło dzisiejszego wieczoru,
bo później mogą się wściec, jeśli to Massie im powie.
Tak
też zrobiliśmy. Rodzice nie byli bardzo wściekli. Karen się ucieszyła i chyba
nawet rozluźniła, a tata wymamrotał pod nosem, że „spodziewał się tego prędzej,
i że Christian zbyt długo zwlekał”. Na zdziwione miny naszej piątki, wzruszył
ramionami.
-
Myśleliście, że nie miałem pojęcia o tym, co się tu działo? Christian tylko mi
tu latał pod nosem i kombinował pod jakim pretekstem by tu przyjść. - Mój
chłopak był cały czerwony na twarzy, a tata gadał w najlepsze - Maddie zawsze
też go wysyłała do nas, jeśli miała coś dać Karen, bo wiedziała, na co chłopak
czekał. Zacząłem się aż martwić, ale nic nie powiedziałem, więc Karen wzięła
wszystko w swoje ręce. No i, jak widzę, udało się. Wasz dziadek i ja pysznie
żeśmy się ubawili, kiedy rok minął, a tu brak efektów. Tak, pan Keating nieźle
sobie ten rok urządził. Tori, poznałaś już dziadka? – zapytał zupełnie
swobodnie.
-
Dziadka? - powiedziały jednocześnie Victoria i Massie.
_________________________
Miesiąc od ostatniego rozdziału. Duf, czy tylko mnie męczą? Ale się słyszy jakie proponowane oceny wystawiają to jest się dumny z siebie ^^ Nie napiszę nic do świąt choć chciałam jakieś świąteczne opowiadanie wstawić, ale wiem, że mi się nie uda, toteż życzę wam milutkich świąt już teraz. Niech wam się spełnią wasze plany i wszystkie marzenia. Mam nadzieję, że dostaniecie supraśne prezenty! Już piosenki świąteczne, w galeriach choinki od listopada, a u nas w szkole wszędzie dekoracje świąteczne i rozmowy o pieczeniu pierników, wigilie klasowe, ferie świąteczne i... próbne testy gimnazjalne. Z angielskiego się nie martwię, nikt się o mnie nie martwi w tym aspekcie. Moja pani korepetytorka mówi, że się przez trzy lata tak wykułam, że mistrzem jestem, haha. No, jak się poziom matury robiło tyle czasu i całe teksty na polski tłumaczyło :) Jestem tylko niespokojna z matematyki. Strasznie się boję. Mimo to, czy napiszę matematykę dobrze czy źle, świat się na tym nie kończy. Trzeba się po prostu wziąć do galopu. No nic, wracam do góry pracy domowej z biologii. Pani tak nam mało zadawała, a tu BUUUM! Powtórka do testów z trzech lat na jutro (zadane dziś)... :(
No to zapraszam tylko na Władcę Kartki, gdzie czeka nowe opowiadanko, świeżo skończone i wstawione: (klyk)
Kocham i pozdrawiam,
Tinsley
Spytam pewnie po raz któryś tam. I jak cie nie kochać dziewczyno?
OdpowiedzUsuńLau i Chris tacy słodcy ^^ Aż się ciepło robi w serduszku, jak się czyta.
Massie taka szczera do bólu :'D i tatuś też xD Hueh. Chris się podkochiwał w Lau! I knew about it! *-*
Seriouslly? Tata Tori i Christiana lunatykuje? Uroczo xD
No i w końcu wiemy o co biegało z Keatingiem. Tori serio o własnym dziadku nie wiedziała? I Lau taka ślepa.
Massie - nie ładnie podglądać :'D
Chociaż tobie poszedł dobrze angielski. U mnie to było jakieś dno (ale fajnie się maila pisało :'D. Tylko po co ten Past Perfekt na rozszerzeniu. Nigdy nie wiem kiedy go użyć i pomyliłam z Past Simple :c). Za to z matmy mam tylko jeden błąd :D [ten wyszczerz na twarzy jak odpowiedzi sprawdzałam xD] Tylko po co oni z tego oceny chcą wystawiać? :/
A średnia jaka wychodzi? Ja mam tylko 4 z edb i wf oraz 5 z gegry i wosu. A reszta 6. Jestem z siebie taka dumna xD
Szkoda że nic nie napiszesz. Ale no cóż. Poczekam :D
Spadam na WK, bo chce wiedzieć co tam jeszcze napisałaś ;)
Dużo weny, czasu, prezentów i szczęścia w święta i całym nadchodzącym roku :D
[Jeszcze napiszę to się nie żegnam xD]
Kate xXx
Super rozdział
OdpowiedzUsuńDo następnego x
Wiesz co?
OdpowiedzUsuńStrasznie jest mi przykro, że nie odzywałam się tak dawno. Nie wiem czemu, ale ostatnio nie miałam ochoty czytania... czegokolwiek. I jest mi strasznie smutno, że nie komentowałam. Jestem bardzo leniwa. niby jestem aktywna tam i tu, coś napiszę na AIH, poplanuję nowego bloga, ale zaniedbuję komentowanie. Będę miała chwilę czasu w święta, i wszystko nadrobię, obiecuję.
Wesołych świąt, Tin! I cieszę się, że wróciłaś. Bez ciebie na Bloggerze było bardzo smutno :')
Wspaniałe! Zadziwia mnie, jak ładnie potrafisz pisać. To się czyta jak bardzo dobrą książkę. Oby tak dalej;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!