10 gru 2015

Dwunasty

Spanie w jednym łóżku z Christianem nie jest złe. Nie jest, naprawdę. Można by nawet rzec, że jest przyjemne. Tak, całkiem przyjemnie jest, gdy przystojny chłopak robi sobie z ciebie poduszkę, a ty jesteś „skazana” na spędzenie nocy w jego ramionach. Wiem z własnego doświadczenia, bo ostatniej nocy wyjątkowo dobrze mi się spało. Było ci naprawdę dobrze, a do tego niewiele było potrzeba. Jednak mimo tych sielankowych chwil w ramionach mojego chłopaka, wiedziałam, że gdy ktoś rano wejdzie do jego pokoju i zastanie… nas razem w łóżku to będziemy się gęsto tłumaczyć. Jednak czułam, że coś było nie tak. Gdzieś około drugiej w nocy, gdy mój chłopak spał w najlepsze, usłyszałam charakterystyczny pstryk, z którym działały wszystkie włączniki w domu O’Neilów. Przyzwyczaiłam się do tego dźwięku, gdyż od lat często tu bywałam i wcale mi nie przeszkadzało to głośne pyknięcie, przecież i tak miałam lekki sen. Jednak to nie to światło, a dziwne dźwięki, jakby pochrapywania, mnie zaabsorbowało. Chwilę później już okazało się, że miałam rację. Na korytarzu pojawiła się smuga światła i cień na ścianie, a postać wędruje nieśpiesznie w stronę schodów. Wysoki, postawny cień snuje się jak duch. Patrzę chwilę na cień, który powoli się oddala aż całkiem znika.
Podnoszę głowę i chcę się wyplątać z objęć mojego chłopaka, jednak jest to niemożliwe, bo oplótł mnie ramionami jak jakieś diabelskie sidła. Cofam to co powiedziałam: spanie z Christianem jest takie złe. Ten koleś chyb nie wie, że właśnie próbuje mnie udusić swoim uściskiem. Chyba będę musiała użyć na nim swojej siły.
- Nie… Oddaj serwetkę… Oddaj! Siad, Johan! Zły pies… - wymamrotał, gdy uwolniłam się z jego objęć. Przycisnęłam rękę do ust, żeby stłumić śmiech, gdy on dalej mamrotał - Zrób mi shota… Nie, kota! Shota, ty… Odwal się, pijawko. Tak, ty, ty przyssawko. No nie, znowu ten jeleń… Ja, wybierz mnie! - niemal wrzasnął. Chciałam go już zacząć budzić, ale odwrócił się do ściany i wtulił twarz w poduszkę. Wplatam palce w jego włosy i odgarniam mu je z czoła. Jego oddech stał się spokojniejszy.
Zasnął…
Po kilku minutach uporczywego wpatrywania się w poświatę na korytarzu, mogę odetchnąć w spokoju. Światło na korytarzu gaśnie. Coś syczy, jakby woda spuszczana w toalecie. Siedzę w ciemności, całkowicie rozbudzona. Nastaje budząca grozę cisza. I nagle: bum! Słyszę wrzask tak głośny, że mógłby obudzić umarłego.  Po minie Christiana i tym, jak szybko zerwał się z łóżka, rozumiem, że to nie był żaden wymysł mojej bujnej wyobraźni. Włączam lampkę nocną, zastanawiając się, czy nie powinnam pobiec i zobaczyć, co się stało. Takie wrzaski w środku nocy to niecodzienność.
- Co to, do cholery, było? – Christian warczy to, mrużąc oczy. Kręcę głową, widząc jego zdziwienie. Tego człowieka mogłoby
Włosy sterczą mu, a on wplata w nie palce i przeczesuje, żeby je przygładzić. Jednak na nic się to nie zdaje, bo jego włosy dalej sterczą. Wzdycha. Rozczulam się nad słodkim widokiem, który mam przed sobą. Christian mruga, próbując przystosować wzrok do światła. Jego szczękę pokrywa już lekki zarost, a jego włosy dalej sterczą we wszystkie strony. Zawsze wydawał mi się taki poukładany, pozapinany na ostatni guzik, a jednak tak nie było.
- Nie wiem - odpowiadam szczerze. - Lepiej chodźmy sprawdzić.
- Gwałcą kogoś czy co? Człowiek chce się wyspać raptem jedną noc w tygodniu, a tu wszędzie wrzeszczą mu nad uchem – burczy, wstając z niechęcią.
- Nie marudź, tylko chodź. – Klepię go w ramię.
Wstaję i wychodzę. Christian idzie za mną i złorzeczy temu, kto go obudził. Jęczy jeszcze chwilę, że jest późna, godzina, że chce spać, ale gdy dochodzimy do naszego celu, zamyka się. Są tu wszyscy. Rodzice Christiana, dziewczyny i nawet ich gosposia. Widok jest dosyć niecodzienny, gdy widzi się Kelsey leżącą na kanapie, która wygląda jak nieszczęście. Na jej twarzy maluje się szok. Maya -gosposia O’Neilów - stara się ją uspokoić; mówi coś uspokajającym głosem. Pan O’Neil siedzi z torbą lodu, którą trzyma przy głowie, gdzie ma sporego guza. Mama Christiana siedzi na krześle i pije wodę ze szklanki, skupiona na jakimś nieokreślonym punkcie na ścianie. Patricia pomaga Mai. Ashley i Tori stoją i patrzą. Wyglądają na zdezorientowane, ale są spokojne. Podchodzimy do gromadki. Tori ma głupkowaty uśmiech, patrząc na nas.
- Słyszeliśmy krzyk - zwracam się do niej. - Co się stało Kelsey? I dlaczego twój tata buja się na boki z torbą lodu przy głowie? - marszczę brwi, widząc to, co wyrabia tata mojej przyjaciółki.
Dziewczyna wzrusza ramionami. Stojąca obok Ashley dygocze.
- Tata lunatykuje. Przynajmniej tak stwierdziła Kelsey, gdy wchodząc do łazienki, włączyła światło, a tata skoczył na nią z sufitu, krzycząc, że jest Ninją. Miał przy tym zamknięte oczy i moje okulary do pływania na oczach. Nieźle się rąbnął w cymbał. No i poturbował Kelsey, której prawdopodobnie złamał rękę. Zaraz ma przyjechać pogotowie. - Zmierzyła nas swoim bystrym spojrzeniem. - Czy przypadkiem nie przegapiłam właśnie utraty dziewictwa mojego brata? Wyglądacie, jakbyście się tarzali w tym łóżku.
- Odwal się - warknął chłopak. - Moje włosy zawsze tak wyglądają, kiedy się obudzę. Ale tak i owszem trochę nam przeszkodziliście - mówi z zagadkowym uśmiechem. Tori otwiera usta ze zdziwienie, a z nich wydostaje się jęk niedowierzania. – Nie wiem, czemu cię to tak dziwi, Vicky. No wiesz… taki już wiek. - Puścił mi porozumiewawczo oczko.
Nie reaguję na zaczepkę. Nie odzywam się ani słowem, kiedy Ashley i Tori mierzą nas pytającymi spojrzeniami. Wiedzą, że Christian nie puści pary, a ja patrzę na niego i zastanawiam się, co też on, do jasnej ciasnej, wygaduje. „Trochę nam przeszkodziliście”? Chyba w spaniu, jeśli w ogóle.
Gdy już pogotowie wzięło Kelsey do szpitala, a pani O’Neil pojechała z nią, wysyłając uprzednio pana O’Neila do łóżka. Wysłała też naszą piątkę – mnie, Tori, Christiana, Patricię i Ashley, ale my i tak byśmy już nie zasnęli, więc siedzieliśmy i gadaliśmy; z braku lepszego zajęcia.
- A tak przy okazji - rzuciła Tori drwiąco, tym dobrze mi znanym głosem - to moglibyście przestać udawać, że nie obcałowujecie się w każdym kącie. Myślałam, że sami mi powiecie, co i jak, ale widzę, że dowiedziałabym się dopiero po waszym ślubie.
Christian zakrztusił się wodą, a w jego oczach stanęły łzy.
- Że co proszę? – wydyszał ze zdziwieniem. – Ledwie zaczęliśmy ze sobą chodzić, a ty już odbiegasz tak daleko w przyszłość, że zastanawiam się, czy nie sięgnąć po pistolet i nie odstrzelić sobie łba. Ślub? Nie wiem, czy jest na świecie bardziej niemożliwa siostra niż ty.
Victoria aż klasnęła
- To właśnie chciałam usłyszeć. Miejmy nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli porozmawiać o waszym ślubie - powiedziała Tori, mrugając porozumiewawczo do Ashley.
- Oby - powiedziała tamta, uśmiechając się szeroko. – Gołąbeczki wy moje!
Przewróciłam oczami i mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy chłopak cmoknął mnie w skroń, mrucząc:
- Nie wytrzymam z nimi. Są niereformowalne.
Westchnęłam, a uśmiech poszerzył się na mojej twarzy, gdy dotknął delikatnie mojego policzka. Czułam się skrępowana, że Tori, Ashley i Patricia na to patrzą, ale jednocześnie dumna, że zależy mu na mnie
- Z jedną z nich będziesz musiał.
- To prawda - zaśmiał się uroczo. - Staram się jej unikać, ale ona ciągle się wszędzie wpycha. W moje serce, w moją głowę, sny i marzenia – wyszeptał mi do ucha ostatnie zdanie. – I nie daje się zbyć.
Serce biło mi naprawdę mocno i głośno. Wydawało mi się, że dziewczyny słyszą każde jego słowo, ale mówił tak cicho, że ledwie ja słyszałam jego wyznanie.
- Mówisz o Victorii czy o Ashley?
Spojrzałam w te niebieskie oczy, a on pocałował mnie w usta. Delikatnie i słodko. Jego ramiona objęły mnie, a on wciąż
- Ale oni słodcy! - westchnęła Patricia. – Zazdroszczę im tego.
- Ja też jestem teraz zazdrosna - mruknęła Ashley, przecierając oczy. - Zazdrosna o ludzi, którzy sobie śpią. Jest wpół do czwartej, a ja padam z nóg. - Na potwierdzenie tego ziewnęła przeciągle, starając się stłumić ziewnięcie, które jednak okazało się być silniejsze niż ona. - Nie wiem, jak wy, ale ja padam z nóg. Idę się położyć.
Patricia i Victoria przytaknęły jej zdecydowanie i pożegnały się z nami. Jeszcze zanim minęły próg zdążyliśmy usłyszeć:
- Ha! Wiedziałam, że oni kiedyś będą razem!
- Tak, i dlatego wisisz mi dziesięć dolców.
- O, szlag. Mogę oddać jutro?


~*~
Mam dość Karen; dość czekania; dość kłamstw.
Muszę czekać do wieczora aż Christian i pan Keating sami wyjaśnią Tori to, że jest on jej dziadkiem. Do dziś nie rozumiem tego, dlaczego Tori wciąż nie wie nic na temat swojego dziadka, i że nigdy nie przyłapała Christiana w domu mojego sąsiada. Ja też nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiłam. Okno mojego pokoju wychodzi na dom pana Keatinga i frontowe drzwi. Powinnam była dawno temu zauważyć, co się tu wyprawiało, a jednak nigdy tego nie odkryłam, aż do tamtego dnia, gdy Maddie powiedziała, że w domu jest wnuk pana Keatinga. Gospodarza domu znałam bardzo dobrze i odnosiłam zawsze wrażenie, że jest on bardzo samotny, a tymczasem jego wnuk bardzo często go odwiedzał. To był nie do pojęcia…
Z resztą, Karen też nie można pojąć. Taki już ten świat.
- Laura, serwetki i sztućce! - zawołała za mną macocha, gdy zbiegłam na dół po schodach z rozwianymi włosami i spoconym czołem. - Massie, waza z ponczem. Gregory, niebieski krawat w prążki, nie fioletowy w grochy! - Poinstruowała tatę i Massie. - Ten obrus miał być wyprasowany, a nie wygogolony, jakby co najmniej kot go zżuł! - Pokazała na obrus, gdy ja, tata i Massie zderzyliśmy się w przedpokoju, każdy niosąc co innego; na szczęście Massie jeszcze nie miała wazy z ponczem, po któr dopiero szła, bo mielibyśmy tu niezły bigos. - Dochodzi szesnasta. Stół jeszcze nie gotowy.
Karen rozstawia nas po kątach od godziny dwunastej, czyli od kiedy tylko przyszłam. Tata i Massie już wcześniej to odczuli, lecz ja dotkliwiej. Tej dwójki nie chciała wpuszczać do kuchni, a ja dostałam „zaproszenie”, którego nie mogłam odrzucić. Gdybym to zrobiła, doprowadziłabym na skraj tę „masę rozszalałych hormonów, drgających jak cząsteczki gazu”, jak mówiła o swojej matce Massie.
Owszem, Karen była dziś denerwująca, ale rozumiałam to zdenerwowanie; była idealną panią domu i dziś też chciała zachwycić. Była wspaniała, życzliwa i kochana, ale jeśli chodziło o robienie na innych wrażenia… to była wada Karen. Wtedy zamieniała się w kogoś trochę innego. Była władczynią i panią, a my usłużnie jej pomagaliśmy i staraliśmy się robić wszystko zgodnie z jej życzeniem.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko było gotowe, a ja mogłam ubrać sukienkę, którą pomogła mi wybrać dzień wcześniej Victoria. Znała moją szafę na pamięć i znalezienie sukienki na dzisiejszą kolację było dziecinną igraszką. Oczywiście, jak z resztą przewidywałam, wybrała beżową sukienkę bez rękawów; z dekoltem w serce, z falbankami na dole i marszczeniami. Dekolt sukienki obszyty był cekinami; cała sukienka była z lejącego się, brokatowego materiału. Delikatna i elegancka, a jednak prosta. Nie wiedziałam, co zrobić z włosami, ale na szczęście Massie zdążyła zwiać od mamy i też się przygotowywała.
Wtem zaczęli się zjawiać goście. Jako pierwsi - ku radości Massie i mojemu przerażeniu - Victoria i Christian. Dostałam niemal palpitacji serca na widok swojego chłopaka. W dżinsach widziałam go mnóstwo razy, ale w garniturze i białej koszuli - nigdy. W dodatku miał też krawat, którą bądź co bądź, fatalnie zawiązał. Moja przyjaciółka ubrała srebrną sukienkę z dekoltem w serek, prostą i klasyczną, no i nie wyglądała jakby przyszła na pogrzeb.
Tori przywitała się z nami wylewnie, Christian z uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz, Lauro. - Pocałował mnie w policzek. - Naprawdę.
- Ty też wyglądasz… yyy… ładnie - powiedziałam ze zdenerwowaniem.
Tori i Massie wymieniły spojrzenia. Christian przewrócił na to oczami.
- Wiesz, że wisisz mi dwadzieścia dolców? - Massie spojrzała na Victorię z tryumfem w oczach. - A w ogóle to gratulacje. Dużo dzieci i takie tam - uśmiechnęła się iście diabelsko - tylko nie za dużo.
Poczułam, że się rumienię.
- Czy wszyscy muszą dążyć aż do ślubu? Chodzimy ze sobą od trzech dni - jęknęłam.
- Czterech - powiedziała Massie. - Całowaliście się we wtorek. - Otworzyłam ze zdziwienia oczy. - No co? Myślisz, że nie podglądałam? A potem przyszłaś do domu i przewracałaś się na łóżku z boku na bok i następnego dnia niemal latałaś ze szczęścia.
- Dość, Massie - syknęłam ku rozbawieniu pozostałej trójki. - Co się śmiejesz? – fuknęłam na Christiana. – Lepiej zajmij się swoim krawatem, a nie się głupio cieszysz. A wy już mi stąd. - Wskazałam Massie i Victorii drzwi do jadalni. - Przywitaj się ze swoimi ulubionymi… wujkami.
Dziewczyny chichocząc pod nosem wyszły, a ja zaproponowałam Christianowi pomoc we wiązaniu krawata. Szybko się z tym uwinęłam. Po chwili zaproponowałam byśmy poszli już do jadalni, bo Massie i Victoria gotowe wszcząć alarm. Uśmiechnął się i oparł mnie o ścianę. W chwili, gdy jego usta spotkały się z moimi byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Kiedy pocałunek się skończył, on się odsunął i chwilę staliśmy w milczeniu. Spojrzał na mnie w tej samej chwili co i ja na niego i odezwał się:
- Myślisz, że powinniśmy powiedzieć twoim rodzicom o nas? Moi już wiedzą. - Trochę się zasmuciłam, że powiedział swoim rodzicom beze mnie, ale chyba to zauważył, bo dodał: - Victoria im wypaplała. Chciałem im powiedzieć, ale wolałem poczekać do jutra, bo nie wiedziałem, czy powinienem im teraz zwalać na głowę zmartwień ze mną związanych. Oni wciąż mają mnie za dziecko i boją się, że jest za wcześnie, żebym narobił sobie kłopotu z własnym. - Wzruszył ramionami. - Może to i racja, bo ja nie nadaję się na ojca… Wybrała sobie co prawda niezbyt dogodny moment, mimo to jednak rodzice się ucieszyli. Bardzo cię lubią i nie musisz się przecież bać, że nie zaakceptują cię jako moją dziewczynę.
Nazwał mnie swoją dziewczyną, co bardzo mi się podobało. Nikt mi nie powie, że to nie jest przyjemne.
- Ja uważam, że wcale nie jesteś aż taki zły.
- Powiedźmy im teraz, póki jeszcze nic się nie wydarzyło dzisiejszego wieczoru, bo później mogą się wściec, jeśli to Massie im powie.
Tak też zrobiliśmy. Rodzice nie byli bardzo wściekli. Karen się ucieszyła i chyba nawet rozluźniła, a tata wymamrotał pod nosem, że „spodziewał się tego prędzej, i że Christian zbyt długo zwlekał”. Na zdziwione miny naszej piątki, wzruszył ramionami.
- Myśleliście, że nie miałem pojęcia o tym, co się tu działo? Christian tylko mi tu latał pod nosem i kombinował pod jakim pretekstem by tu przyjść. - Mój chłopak był cały czerwony na twarzy, a tata gadał w najlepsze - Maddie zawsze też go wysyłała do nas, jeśli miała coś dać Karen, bo wiedziała, na co chłopak czekał. Zacząłem się aż martwić, ale nic nie powiedziałem, więc Karen wzięła wszystko w swoje ręce. No i, jak widzę, udało się. Wasz dziadek i ja pysznie żeśmy się ubawili, kiedy rok minął, a tu brak efektów. Tak, pan Keating nieźle sobie ten rok urządził. Tori, poznałaś już dziadka? – zapytał zupełnie swobodnie.

- Dziadka? - powiedziały jednocześnie Victoria i Massie. 

_________________________

Miesiąc od ostatniego rozdziału. Duf, czy tylko mnie męczą? Ale się słyszy jakie proponowane oceny wystawiają to jest się dumny z siebie ^^ Nie napiszę nic do świąt choć chciałam jakieś świąteczne opowiadanie wstawić, ale wiem, że mi się nie uda, toteż życzę wam milutkich świąt już teraz. Niech wam się spełnią wasze plany i wszystkie marzenia. Mam nadzieję, że dostaniecie supraśne prezenty! Już piosenki świąteczne, w galeriach choinki od listopada, a u nas w szkole wszędzie dekoracje świąteczne i rozmowy o pieczeniu pierników, wigilie klasowe, ferie świąteczne i... próbne testy gimnazjalne. Z angielskiego się nie martwię, nikt się o mnie nie martwi w tym aspekcie. Moja pani korepetytorka mówi, że się przez trzy lata tak wykułam, że mistrzem jestem, haha. No, jak się poziom matury robiło tyle czasu i całe teksty na polski tłumaczyło :) Jestem tylko niespokojna z matematyki. Strasznie się boję. Mimo to, czy napiszę matematykę dobrze czy źle, świat się na tym nie kończy. Trzeba się po prostu wziąć do galopu. No nic, wracam do góry pracy domowej z biologii. Pani tak nam mało zadawała, a tu BUUUM! Powtórka do testów z trzech lat na jutro (zadane dziś)... :( 

No to zapraszam tylko na Władcę Kartki, gdzie czeka nowe opowiadanko, świeżo skończone i wstawione: (klyk)

Kocham i pozdrawiam,
Tinsley

4 komentarze:

  1. Spytam pewnie po raz któryś tam. I jak cie nie kochać dziewczyno?
    Lau i Chris tacy słodcy ^^ Aż się ciepło robi w serduszku, jak się czyta.
    Massie taka szczera do bólu :'D i tatuś też xD Hueh. Chris się podkochiwał w Lau! I knew about it! *-*
    Seriouslly? Tata Tori i Christiana lunatykuje? Uroczo xD
    No i w końcu wiemy o co biegało z Keatingiem. Tori serio o własnym dziadku nie wiedziała? I Lau taka ślepa.
    Massie - nie ładnie podglądać :'D
    Chociaż tobie poszedł dobrze angielski. U mnie to było jakieś dno (ale fajnie się maila pisało :'D. Tylko po co ten Past Perfekt na rozszerzeniu. Nigdy nie wiem kiedy go użyć i pomyliłam z Past Simple :c). Za to z matmy mam tylko jeden błąd :D [ten wyszczerz na twarzy jak odpowiedzi sprawdzałam xD] Tylko po co oni z tego oceny chcą wystawiać? :/
    A średnia jaka wychodzi? Ja mam tylko 4 z edb i wf oraz 5 z gegry i wosu. A reszta 6. Jestem z siebie taka dumna xD
    Szkoda że nic nie napiszesz. Ale no cóż. Poczekam :D
    Spadam na WK, bo chce wiedzieć co tam jeszcze napisałaś ;)
    Dużo weny, czasu, prezentów i szczęścia w święta i całym nadchodzącym roku :D
    [Jeszcze napiszę to się nie żegnam xD]
    Kate xXx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział
    Do następnego x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co?
    Strasznie jest mi przykro, że nie odzywałam się tak dawno. Nie wiem czemu, ale ostatnio nie miałam ochoty czytania... czegokolwiek. I jest mi strasznie smutno, że nie komentowałam. Jestem bardzo leniwa. niby jestem aktywna tam i tu, coś napiszę na AIH, poplanuję nowego bloga, ale zaniedbuję komentowanie. Będę miała chwilę czasu w święta, i wszystko nadrobię, obiecuję.
    Wesołych świąt, Tin! I cieszę się, że wróciłaś. Bez ciebie na Bloggerze było bardzo smutno :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe! Zadziwia mnie, jak ładnie potrafisz pisać. To się czyta jak bardzo dobrą książkę. Oby tak dalej;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do działania, więc zrób mi tę przyjemność i pozwól, by na mojej twarzy zakwitł uśmiech ;)

Obserwatorzy