15 sie 2015

Piąty


Dla Julii 


Po kolacji włączyłam komputer i rozmawiałam godzinę z Massie. Rory skrzeczał w klatce na moim biurku, więc go wypuściłam, a on usiadł na oparciu mojego krzesła i skrzeczał mi nad uchem. Massie ucieszyła się widząc swoją papugę całą i zdrową, a ja ucieszyłam się, że ten wredny papug nie zrobił mi w ekranie laptopa wielkiej zionącej dziury, kiedy rozmawiałam z Massie. Dziewczynka opowiedziała mi o paru incydentach i gafach kolegów, których była świadkiem. Śmiejemy się z Jerry’ego, który wybił sobie zęba idąc do tablicy, o dziewczynie z drugiej klasy liceum imieniem Rita, która kradnie jej crusha. Chłopaka z trzeciej klasy imieniem Daniel. Miałam mieszane uczucia, co do zauroczeń Massie siedemnastoletnim chłopakiem, ale kiedy myślałam nad tym, że przestanie się przystawiać do Christiana moje zdanie zaczęło być coraz bardziej pewne. Wiem, jestem po prostu najzwyczajniej w świecie egoistką, bo powinnam się tym martwić, ale nie – ja cieszę się, że moja przyrodnia siostra nie dzieli już ze mną crusha. Tak, mam fazę na słowo „crush”. Używam go tak często, jak często nie używam słowa „zauroczenie”, by je zastąpić. Bo to coś więcej, jeśli kocham się w nim ponad rok i trochę. Nie powinnam się z tego cieszyć. Co innego kiedy Massie jest zauroczona Christianem, bo jego znam, rodzice go znają, ona go zna, wiemy jaki jest. Ale co innego jest kiedy Massie podkochuje się w jakimś chłopaku ze szkoły, do której chodzi, nie wiedząc o nim kompletnie nic. To mnie niepokoiło. Massie była inteligentną dziewczynką, choć zafascynowana odstawiała zdrowy rozsądek na bok i potrafiła pakować się w kłopoty. Charakter miała po tacie – to było pewne, jak to, że klatka Rory’ego sama się nigdy nie wyczyści. To mój obowiązek. Na szczęście odchody papug nie śmierdzą. Serio, to jedyny plus. Boże, ja już nie wiem, co gadam. Lepiej zajmę się francuskim…

***

Wstałam tak jak zwykle za pięć siódma. W trzech susach znalazłam się w łazience, gdzie wrzuciłam piżamę do kosza na pranie i stanęłam pod strumieniem letniej wody. Uwielbiałam te swoje poranne prysznice, bo wystarczy mi dziesięć minut, a dzięki temu czuję się lepiej i mam zdecydowanie lepszy humor, nawet o siódmej rano. Jestem typem śpiocha, warczącego na każdą osobę, które spróbuje mnie obudzić, zanim sama postanowię wypełznąć z mojego „ciepłego kokonu” – jak lubię mówić.
Po prysznicu suszkę włosy chłodnym strumieniem suszarki, rozczesując je palcami. Nie maluję się, bo nie lubię. Nie mam pryszczy, trądziku ani innego paskudztwa, które zazwyczaj pojawia się dziewczynom w podobnym do mnie wieku na ciele. Jednak to nie oznacza, że jestem nieskazitelna, bo zabrzmiałoby dziwne, gdybym nie przyznała, że rozdział pod tytułem „walka z pryszczami” mam już za sobą. Ale wolałabym mieć chyba na twarzy pryszcze niż mieć małe cycki. Bo to już może być kompleks. Jednak nie wypycham stanika skarpetkami i jestem dumna z naturalnego rozmiaru moich piersi. Cholera, znów mamroczę bez sensu. Jak tak dalej pójdzie to Christian zastanie mnie latającą w ręczniku z bielizną w ręce i kapciami w króliczki, kiedy będę szukać mojego zadania z francuskiego po całym domu. Czas się ubrać i zacząć normalnie dzień. A teraz ładnie uśmiechnij się do lusterka, Lauro, dziś jeden z ważniejszych dni. To dopiero czad: Christian O’Neil podwiezie cię do szkoły!

***

- Karen, gdzie jest moja torba? Karen, nie widziałaś może mojej…? Znalazłam! Karen, a gdzie jest mój ze…?
Tak, jak już dziesięć minut temu wspominałam, latam jak głupia po całym domu i szukam różnych rzeczy. Na szczęście Karen nad wszystkim czuwa, bo inaczej nie znalazłabym sama siebie w tym bałaganie.
- Kochanie, twoja sukienka wisi na drzwiach łazienki. Jest wyprasowana - przerwała mi kobieta, domyślając się o czym mówię. - Twoja torba szkolna leży pod stołem w kuchni, a zeszyt do algebry na koszu z praniem.
- Dzięki!
Pięć minut później schodzę na dół ubrana w miętową sukienkę przed kolano, na krótki rękaw, z paskiem w talii i białe trampki. Włosy zostawiam rozpuszczone, a twarz pozbawioną makijażu, i jedynie ograniczam się do spryskania perfumami szyi i nadgarstków. Czuję się jakbym szykowała się na randkę, ale inne dziewczyny na moim miejscu pewnie by się bardziej wystroiły. Wchodzę do kuchni i oddycham z przyjemnością zapachem jajek i smażonego bekonu.
- Jedź śniadanie i się zbieraj to może zdążysz na autobus. - Karen stawia mi przed nosem talerz z jedzeniem.
Przygryzam wargę. Siadam przy stole i nadgryzam tosta.
- Mmm, ale dobre - mruczę napychając sobie usta chlebem z szynką i serem i wlewam sobie prosto do ust trochę ketchupu. Robię wszystko, by nie odpowiadać na to, o czym mówi Karen. Na słowo „autobus” przechodzą mnie przyjemne dreszcze, a w głowie mam już cały plan tego jak mówię Christianowi o tym, że „czuję do niego miętę” - jak zwykłam słyszeć.
- Laur - upomina mnie zdegustowana kobieta - nie jedź tak.
- Sorki - uśmiecham się niewinnie i wpycham sobie do ust resztę tosta.
Wdycha. Łączy dłonie i opiera je na blacie stołu, nieznacznie pochylając się w moją stronę.
- Umm, nie zrobiłam ci nic na lunch. Dam ci dziś pieniądze to kupisz sobie w szkole.
Patrzę na nią przerażona. Stołówkowe jedzenie? Przecież wszyscy wiedzą, że jedzenie ze szkolnej stołówki jest poniżej godności szczurów ściekowych i oficjalnie niejadalne.
- Karen, serio? - jęczę błagalnie - Przecież wiesz, że nie zjem czegoś, co wygląda jak ze śmietnika. Poza tym kocham, kiedy robisz mi jedzenie do szkoły. To jedyne zatwierdzone w mojej liście jedzenie, które mogę bez obawy spożyć – robię słodkie oczka. Kręci głową.
- Przykro mi, Larie – mówi pieszczotliwie. - Mam dziś wiele spraw na głowie. Musisz wytrzymać jeden dzień kochanie. Jak wrócisz do domu to zrobię bardzo dobry obiad. I deser. - Zerka na zegarek. - Radzę ci już wyjść, bo nie zdążysz na autobus.
Znów… Chyba jednak nie ominie mnie napomknięcie o przejażdżce, którą dziś zaliczę.
- Nie muszę - mówię skrępowana - Christian mnie podwiezie.
Karen patrzy na mnie z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Christian przyjedzie tu by podwieźć cię do szkoły? Czy ja o czymś nie wiem? - pyta, a ja widzę, że mimowolnie nie udaje jej się ukryć uśmiech zadowolenia.
Pytanie brzmi: Czy to ja czegoś nie wiem, Karen?
Przełykam ślinę i oddycham, chcąc wyglądać na wyluzowaną nastolatkę, która w żadnym razie niczego nie ukrywa przed swoim rodzicem. Niczego a niczego.
Och, Karen, jest wiele rzeczy, których nie wiesz, i niech lepiej tak zostanie.
- Uhkhm - odchrząkam nerwowo - być może jest taka mała możliwość. Czy wiedziałaś, że Tori i Chris to wnukowie pana Keatinga? Bo ja dowiedziałam się raptem wczoraj, i to przez przypadek - mówię „swobodnie”.
Hmm, jestem idiotyczna. Jest jedna rzecz, która wydaje mi się nieco istotniejsza: Halo! Nie widać, że Christian mi się podoba? Czy powinnam poinformować wyżej niezainteresowanego i całą resztę wszechświata o tym? Mam wysłać na księżyc wiadomość z tym? Czy samolot z bannerem „Laura kocha Chrisa”? A może mam chodzić po mieście i krzyczeć przez megafon: „Christian, kocham cię! Błagam, zostań moim Romeo”? A może lepiej bym nikogo o tym nie informowała? Bym nie powiedziała ani słowa, przemilczała sprawę i nie robiła sobie wielkich nadziei na to, że Christian zlituje się nade mną i delikatnie powiem mi, że nie jestem w jego typie, słowami: „masz jeszcze czas na miłość”?
Słyszę pukanie do drzwi, więc wykorzystuję okazję i wychodzę. Czuję bicie swojego serca, przyspieszony oddech i szybsze tętno. Pocą mi się dłonie, a ja uśmiecham się tak szeroko, że mięśnie twarzy mi sztywnieją. Oddycham i uśmiecham się lekko po czym otwieram drzwi.
- Czy mieszka tu pani Karen Stark? Mam polecony list dla pani Stark. – W drzwiach stoi młody chłopak z torbą ze znakiem poczty i patrzy na mnie speszony. Mina mi rzednie, czuję się zawiedziona. I po co ja się tak stresowałam? To tylko listonosz. Kurde, to tylko debilny listonosz!
Tylko.
TYLKO.
T-Y-L-KO!
- Umm, nie. Jestem Laura - przedstawiam się idiotycznie - ale zaraz poproszę Karen.
- Byłoby miło. To musi podpisać ktoś dorosły - mówi chłopak i przygryza lekko wargę, spuszczając wzrok. Wydaje się być speszony moją obecnością, co wydaje mi się dziwne, zwłaszcza, że jest ode mnie o rok starszy. Jednak to nie to jest ważne.
Czuję, że jakbym była w kreskówce to moja szczęka byłaby na podłodze, a oczy leciały na księżyc. Nie wyglądam na dorosłą, wyzwoloną kobietę? Ta kiecka powinna sprawiać takie wrażenie! Cholera, pewnie wyglądam jak dziecko z podstawówki. Niska, dziecinna, niezbyt atrakcyjna. Może jakbym palnęła sobie dobry makijaż to wyglądałaby na dziewiętnaście lat i Christian chciałby się ze mną umówić? Ale ja nie cierpię się malować. I chyba mam uczulenie na ich widok. Na sam ich widok.
Daję chłopakowi znać gestem, żeby poczekał. Cofam się do przedpokoju, by zawołać Karen.
- Karen, chodź na chwilę. Polecony list dla ciebie. Musisz podpisać.
Kobieta wyłoniła się z kuchni, zakładając włosy za ucho i już po chwili stała przy drzwiach, uśmiechając się do nastolatka
- Dzień dobry, Charlie. Jak tam praca? - zagadnęła chłopaka, który podał jej długopis i podsunął formularz do podpisania. Uśmiechnęła się promiennie po czym zamaszystym gestem zapisała swoje imię i gwiazdkę. Zawsze tak robiła. To tak jakby była jakąś gwiazdą filmową składającą autograf na wystawionej przez fana kartce. Ale Charlie Johnson nie był jej fanem, a jedynie roznosił pocztę.
- Całkiem nieźle, proszę pani - wyjąkał. Odebrał od niej podpisany formularz. - Muszę już iść. Dziękuję i miłego dnia. - Speszony zbiegł niemal po schodkach i minął szybko furtkę, znikając za rogiem ulicy chwilę później. Karen spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami.
- Coś ty mu zrobiła? Był bardziej nerwowy niż zwykle.
- Ja? - wskazałam palcem na siebie - Ja mu nic nie zrobiłam. Byłam miła.
On za to nie za bardzo - pomyślałam ponuro, mając w głowie jego słowa: „To musi podpisać ktoś dorosły”. Phi, też coś. Przecież jestem dorosła! No prawie.
- W porządku. Wierzę ci. - Karen unosi dłonie na znak kapitulacji.
Przewracam oczami i zaczynam się rozglądać po całej ulicy. 
W tej właśnie chwili zobaczyłam Christiana. Przeszedł przez ulicę, wcześniej uważnie się rozglądając, czy nie nadjeżdża żaden samochód. Ubrany był w luźne niebieskie dżinsy, czarny T-shirt Nirvany, szarą bluzę na suwak i granatowe trampki. Jego włosy były jak zwykle lekko roztrzepane jakbym ich nie czesał, albo jakby specjalnie je tak roztrzepał. Tak czy inaczej wyglądał naprawdę dobrze.
- Christian! - zawołała Karen z entuzjazmem zauroczonej nastolatki, schodząc kilka stopniu niżej, by uściskać chłopaka. Uśmiechnął się i ostrożnie objął kobietę. Odsunęła się i zlustrowała go wzrokiem. -Ho, ho, kolego, czy ty wybierasz się na randkę, czy do szkoły? Bo ja bym obstawiała randkę.
Nie wiem, czy mi się wydawało, czy mi się nie wydawało, ale lekko się zarumienił na słowa mojej macochy.
- Hmm, Karen – mruknął – Jasne, że do szkoły. Nie mam dziś w planie żadnej randki.
A szkoda. Ja bym bardzo chętnie na nią z tobą poszła.
- Jesteś gotowa? – zapytał. Przytaknęłam.
- Wezmę tylko książki. – Odwracam się i wchodzę do domu. Idę na górę. Wchodzę do swojego pokoju i biorę swoją torbę, która wisi na klamce od drzwi. Zbiegam po schodach i idę w stronę holu.
- Powiedziałeś jej? – usłyszałam głos Karen.
- Nie – powiedział zachrypniętym głosem Christian.
- Lepiej się pośpiesz, bo zostało mało czasu.
- Wiem – odpowiedział głucho.
Bicie mojego serca znów jest szybsze. Tym razem z innego powodu. Mam przeczucie, że…
Że rozmawiali o mnie.

***


Jadąc z Christianem nie rozmawiałam z nim. On też uporczywie milczał. Patrzył tępo na drogę, a jego twarz była zasnuta. Myślał o czymś uporczywie, jakby zależało od tego jego życie. Z włączonego radia samochodowego leciała piosenka Elvisa „Can't Help Falling In Love”, a ja czułam, że zaraz zwariuję. W innym przypadku może bym się uśmiechnęła, bo to była moja ulubiona piosenka Króla Rock’n’Rolla.  Ale nie dzisiaj. Zastanawiałam się nad krótkim urywkiem rozmowy Karen i Christiana. Coś mi nie pasowało. Wczorajsza rozmowa pana Keatinga i Christiana była dziwna w równym stopniu co ta z Karen. Dlaczego miałam wrażenie, że czegoś nie wiem? Kiedy przyszłam udawali, że wcale nie prowadzili dziwnej rozmowy. Karen śmiała się i poczochrała chłopaka po włosach.  On też się uśmiechał. Czułam się dziwnie, a już niezręczna była ta cisza, stara muzyka rock’n’rollowa w tle, i wyraz smutku na jego twarzy. Kiedy dojechaliśmy do szkoły, spojrzał na mnie tylko raz.
- Nie mówi Victorii. Ona nie wie.
Nie doczekałam się żadnych więcej wyjaśnień. Wysiadłam i poszłam w stronę budynku szkoły. Zastanawiałam się nad dziwnym zachowaniem Christiana. Byłam ciekawa, czy już wyszedł z auta, ale nie chciałam, by przyłapał mnie na gapieniu się. Zawahałam się, jednak ciekawość zwyciężyła. Odwracając się widziałam tylko jedno. Łzy na jego policzkach.

___________________

Hej :) Co tam u was? Jak spędziliście ten dzień? U mnie malowanie, remonty, a w tym bałaganie też goście xd Anyway. Dziękuję za poprzednie komentarze, to miłe i strasznie motywuje (liczę na więcej)! Chcę tylko powiedzieć, że cała akcja bloga dzieje się w ciągu jednego tygodnia (no, może trochę dłużej), dlatego rozdziały są takie "szczegółowe". 
Zmęczona.
Umieram.
Spać.
Aha! W następnym rozdziale więcej Laristiany. Tak, Laristiana to parring Laury i Christiana xD Ozzy podsunęła pomysł, a ja się zgodziłam, bo nie było lepszych. Tak, czy inaczej: do zobaczenia przy rozdziale szóstym :) Komentujcie, proszę. Żegnam się pięknie.
Branoc państwu!
Tinsley xx

7 komentarzy:

  1. Dzięki za dedykacje, to chyba dla mnie xD
    Super jest ten rozdział.
    Wielbię Christiana. Boże, marry me, Chris, please.
    Poza tym, że mam ochotę zabić cię za przecinek przed 'albo', bo stawia się go, kiedy tylko się 'albo' powtarza, to wszystko jest cudownie.
    Wydaje mi się, że Chris zakochał się w Laurze. Łiii!! Niech jej powie.
    Boję się reakcji Victorii. Oby ich zaakceptowała.
    Czekam na kolejny!
    Jeszcze raz dziękuję za dedykację,
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dla ciebie xD A ten błąd z przecinkiem to wypadek :c Jak go znajdę to poprawię. Wiem kiedy się stawia tam przecinek, ale wczoraj jak pisałam byłam zakręcona i jakoś mi się tak postawił xd
      A ja go nie lubię c: Będę mu komplikować życie.
      Ups. Spojler.
      Haha.

      Usuń
  2. Hejo!
    Matko. Co za rozdział ^^
    Massie zauroczona w kolejnym chłopaku. Hmmm... Nie ogarniam jej logiki :D
    Nie mogę z przemyśleń Laury. Normalnie rozwala system. „A może mam chodzić po mieście i krzyczeć przez megafon: „Christian, kocham cię! Błagam, zostań moim Romeo” ” XD Ryczę ze śmiechu.
    Christian się zarumienił. Czyżbym o czymś nie wiedziała? O czym rozmawiał Chris z Karen? Tinsley! Ty uwielbiasz tajemnice co nie?
    Zaineresowała mnie też osoba listonosza. Charlie.
    No ten... Dlaczego Chris płakał...? Cały rozdział roztrzepana Lau. I taki smutas na koniec :( Kurde. Tak myślę. Może Chris jest zauroczony w Lau i boi się jej to wyznać, bo ten... Mam wrażenie, że chłopak ma serio jakąś tajemnicę. Może ma raka czy coś? A nie wnikam. To Twoje opowiadanie :)
    No dobra. Zdecydowanie więcej Laristian. Nie mogę się doczekać!
    Czekam na szósteczkę.
    Życzę miłego dzionka
    Kate ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kate :D Mamo, co za dupny rozdział xd
      Massie ma powaloną logikę. Ona się ciągle zakochuje XD
      Wiem, Laura ma charakter po mnie xD
      Chrissy ma taki babski styl bycia XD Tja. Debil. I jeszcze się rozpłakał, ciota xDDD Ahh, ja + tajemnicze=love forever
      Nie masz co się interesować chłopakiem od listów, bo nie zagra istotnej roli, aczkolwiek się jeszcze pojawi ;D
      Mam wrażenie, że nie lubuę twoich komentarzy, bo mnie w nich rozgryzasz i przez to muszę wymyślać coś lepszego xd Żartuę oczywiście. Kocham każdy komentarz, który mnie motywuje do pisania.
      Co do Laristiany. Pojawi się jeszcze ^^
      Dziękuję, również życzę miłego dnia :*

      Usuń
    2. Hah xD Ja się serio boję o swoją logikę. Wiesz jestem dość spostrzegawcza a że mam duuuużo czasu na różne, dziwne przemyślenia to w głowie same układają się (nieważne jak głupie czy niemożliwe xD) scenariusze kolejnych rozdziałów... Taaa... W moim stosunkowo krótkim żywocie naczytałam się już sporo blogów i książek, filmów i seriali też się naoglądałam. To ten... Psychika zryta już dawno temu :D Dlatego szczerze radzę : nie wnikaj w niektóre wątki moich komentarzy, bo ja sama siebie nie ogarniam xD Baaaaardzo mądre, nieprawdaż :)
      To chyba na tyle.
      Dzięki ;*
      Papa
      Kate

      Usuń
  3. Świetny rozdział :)
    Ta końcówka strasznie mnie zaciekawiła...
    Fajnie, że w następnym rozdziale będzie więcej Laristiany (a tak po za tym, rzeczywiście super parring).
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie powiem rozdział Megaa Ciekawy ;) :*
    Hah pierwsze co to : Kocham papuge Massie ...
    :* ;) :)
    Ymmm rozkminu Lau mnie rozwalają !! :D
    "Mam komuś powiedzieć ?? " takk najlepiej latać po całym mieście z megawonem i drzeć się , że kocha Chrisa :) :* Dobry pomysł :D hahaha

    Ta rozmowa Chrisa i Karen ... co to ma być ??!! :* co mu jest ? Może i on odwzajemnia uczucia Lau ??? Moze dlatego się zarumienił ?? Kto to wie ... A może to całkiem coś innego ?? :* no tyle pytań i żadnej odpowiedzi znowu ...
    No cuż będę czekać :D
    I jeszcze jedno ... skąd u niego ta łza ?? :* ;) Dobra koniec pytań ... :* ;)
    Cieszę się , że będzie więcej Laristiany :* ♥♥ oł yeah ! :*
    Na tym chyba kończe ! :*
    Będę czekać na nexta ... moze to akurat w nim Chris wyjawni Lau "to o czym rozmiawiał z Karen"...
    Pozdrawiam :) ;)
    Buziaki :*
    Weny życzee :*
    Czekam :) :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do działania, więc zrób mi tę przyjemność i pozwól, by na mojej twarzy zakwitł uśmiech ;)

Obserwatorzy