11 sie 2015

Czwarty

- Lauro, bardzo się cieszę, że mnie odwiedzasz. Ostatnio rzadko u mnie bywasz – powiedział trochę zrzędliwie.  Uśmiecham się przepraszająco.
- Wiem, ale ostatnio mam sporo na głowie. - Parska.
- Ach, ta młodzież. Nic tylko zalatani i zalatani. Dobrze, że jednak znalazłaś chwilę dla swojego starego przyjaciela. Wszyscy już mnie denerwują.
- Ja też, dziadku?
Unoszę wzrok i napotykam spojrzenie niebieskich tęczówek Christiana.
- Dziadku? - wymyka mi się.
Patrzę na chłopaka z otwartymi ustami.
Dziadku?
W jednej chwili próbuję poukładać sobie w głowie wszystkie fakty, ale wydaje mi się, że głowa zaraz eksploduje pod wpływem szoku. To wydaje mi się najdziwniejszą i najbardziej niemożliwą rzeczą na świecie. Jest milion ludzi na świecie, a akurat Christian musi być wnukiem pana Keatinga? Wspominałam starszemu panu tysiące razy o moim crushu, nie mając pojęcia, że mówię o jego wnuku. A mężczyzna tysiące razy dawał mi różne mądre rady. Czy wiedział? To była dla mnie jedna wielka niewiadoma. Nigdy nie wspomniałam o nim bezpośrednio, więc być może się nie domyśli. Nie mówiłam też jak ma imię, bo to byłaby głupota. Jedyne co o nim mówiłam to, to, że jest bratem mojej najlepszej przyjaciółki, jest ode mnie straszy, mamy razem jedne zajęcia i, że strasznie się przy nim denerwuję. Taka była prawda. Christian był bratem Victorii, maturzystą, należeliśmy do redakcji gazetki szkolnej, a ja wyskakiwałam ze skóry, by nie zrobić z siebie idiotki przy pierwszej lepszej okazji.
- Laur, zamknij buzię, bo masz dziwną minę - gani mnie chłopak. Natychmiast zamykam usta. - Aż tak cię to dziwi?
- To może ja wrócę do swoich obowiązków - bąka zakłopotana Maddie i wychodzi pośpiesznie.
- A ma mnie nie dziwić? Znam ciebie i Victorię całe życie, ale mały fakt o waszym pokrewieństwie z moim sąsiadem chyba mi się gdzieś wymknął – mówię z sarkazmem.
Wiecznie jestem przy nim zdenerwowana, a teraz tego nie czuję. Jestem rozżalona. Czuję go bardziej do nieobecnej tu Victorii niż do Christiana, ale do niego też. Nigdy nie miałam z nim zbyt bliskich relacji. Był u mnie w domu góra trzy raz. A dwa z trzech tych razów tylko na chwilę, podrzucił do nas Victorię. Ja byłam u nich w domu milion razy, ale zazwyczaj albo był zajęty nauką, albo byli u niego koledzy. Standardowo tylko „cześć, co tam, do zobaczenia”. Jednak rutynowa informacja „nasz dziadek to twój sąsiad” by nie zaszkodziła. Oczywiście dałaby mi też do myślenia, nie zwierzałabym się ze swoich sekretów dziadkowi chłopaka, w którym się kocham. Co to, to nie, moi mili.
- No – westchnął starszy pan – widzę, że się znacie, więc tę część mamy za sobą. No to może usiądziemy i porozmawiamy jak cywilizowani ludzie, co Chris? – powiedział z nutką uszczypliwości. Chłopak, który dotychczas opierał się o framugę drzwi, rozłożył się wygodnie na kanapie. Usiadłam ostrożnie na brzegu kanapy, kładąc dłonie na kolanach. Kulę nieco ramiona i patrzę w podłogę.
Pan Keating zagaduje Christina o szkołę, a on odpowiada niby od niechcenia, więc starszy pan naciska, by podał więcej szczegółów. Wspomina o redagowaniu tekstów w szkolnej gazetce i zdjęciach do niej. Mówi o nowym nauczycielu chemii, wyraża mocno zdanie na jego temat. Według niego jest trochę ekscentryczny, ale twardo stąpa po ziemi i mówi do rzeczy. Jest w porządku, nie za sztywny, ale też nie kompletny luzak. Można zapytać go o najróżniejsze rzeczy na każdy temat od polityki aż po religię i kulturę. Ma sprecyzowane pojęcia na wiele tematów, wie co mówi. Nie przeszkadza mu to, że wszyscy za jego plecami go obgadują, bo wie do czego dąży i zdanie innych ludzi jest dla niego pośrednim komplementem, skoro tak często pojawia jako temat czyichś rozmów. Zauważam, że Christian dosyć szczegółowo go opisuje, co i raz na mnie patrząc jakby czekał aż potwierdzę jego słowa. Nie odezwałam się. Nie często miałam okazję słuchać tego jak mówi, a jego głos brzmiał jak najcudowniejsza muzyka, toteż po prosu słuchałam jego brzmienia, a nie do końca tego co mówił. W ciągu dwóch godzin, które tam przesiedziałam odzywałam się niewiele. Jadłam pyszne ciasteczka z czekoladą wypieku Maddie i popijałam sokiem jeżynowym, słuchając długiej dysputy pana Keatinga i uwag, które Christian do niej dodawał. Był taki podobny z charakteru do pana Keatinga. Dopiero teraz to zauważyłam.
- Christianie, poproś Maddie, by przygotowała ci pokój i moje leki. Czuję, że to już mój czas, by się położyć.
Christian przytaknął i wyszedł w milczeniu, a jego kroki cichły aż do chwili, gdy zapadła całkowita cisza. Pan Keating patrzył chwilę w stronę drzwi, po czym zwrócił się do mnie.
- Dlaczego mu nie powiesz? – zapytał. Wyprostowałam się opierając plecami o kanapę.
- Komu nie powiem? – postanowiłam udać niewiedzę.
Wiedziałam o kim mówił pan Keating i w środku drżałam na myśl o tym, że odkrył moją tajemnicę. Przed nim nie dało się niczego ukryć. Był jak oko, które potrafi się obracać o trzysta sześćdziesiąt stopni. Jakieś zaczarowane oko albo magiczna kula. Widział i słyszał wszystko. Potrafił się wszystkiego domyślić. Jego domysły nie zawsze były trafne, ale nawet jeśli nie to bliskie prawdy.
- Takie udawanie tylko cię pogrąża. Pytam, dlaczego nie powiesz Christianowi, co do niego czujesz. Nie przerywaj mi. - Uniósł dłoń, kiedy chciałam się odezwać, a ja zamknęłam usta i przełknęłam ślinę, w oczekiwaniu. - Opowiadałaś mi tyle o chłopcu, w którym się podkochujesz, ale nie sądziłem, że mówisz o nim. Na trop naprowadziło mnie tylko to twoje zdenerwowanie. Twoja reakcja na to, kiedy go zobaczyłaś. Nie jestem ekspertem od tego, ale wydaje mi się, że powinnaś mu powiedzieć. Niedługo skończy szkołę i wyjedzie na drugi koniec kraju na studia. Powinnaś mieć okazję, by to powiedzieć. Okazję, by powiedzieć wcześniej o tym, co czujesz. Jeśli nie odwzajemnia twoich uczuć, to zrozumie. Znam tego chłopaka i wiem, że nie jest jak dzieciaki w jego wieku. Podejdzie do tego z dystansem, ale lepsze to byś otwarcie wiedziała jak jest niż to byś zawsze czuła się przy nim niekomfortowo. To dobrze ci zrobi. Będziesz wiedziała czego od niego oczekiwać. Może to zepsuje wasze relacje, ale nikt nie powiedział, że zawsze jest kolorowo. Poczujesz się lepiej kiedy mu powiesz. Nawet jeśli miałoby zaboleć. Lepsze być cierpiała chwilę i wyszła z tego w pełni sił niż powoli szła ku niewiadomej z nisko opuszczoną głową. To mój wnuk, ale jeśli powie coś nie tak to niech się nie zdziwi jak Pan Włochaty pewnego dnia stanie się jego wrogiem.
Mężczyzna zaśmiał się cicho, po czym zakasłał.
- Jestem tylko biednym, starym człowiekiem. Emerytowany aktor, który w latach swej świetności uważał, że ma wszystko i nie potrzebna mu do szczęścia rodzina. Teraz starzeję się w samotności, bo jestem zbyt dumny by przeprosić mojego syna za wszystkie krzywdy jakie mu wyrządziłem, a on zbyt zraniony przeze mnie by wyciągnąć ku mnie rękę. Mam szczęście, że mam takiego wnuka i jaką przyszywaną wnuczkę -uśmiechnął się półgębkiem - bo nie wiem, co bym bez was zrobił.
- Żył – powiedział Christian wchodząc do pokoju. - Tak jak wcześniej, tak i teraz. Maddie przygotowała ci leki. Chce byś zażył je w pokoju, bo zawsze robisz się po nich senny, dziadku.
- Ta kobieta mnie wykończy - burknął. - Najchętniej to przykła by mnie do tego łóżka. Zachowuje się jakbym był kaleką. Na żywo ani jednego kwiatka nie widziałem od dawna.
- A więc zobaczysz -podchwycił Christian. - Laura i ja bardzo chętnie ci potowarzyszymy, prawda? – spojrzał na mnie znacząco.
- Prawda - odpowiedziałam bezbarwnym głosem, starając się nie patrzeć mu w oczy, ale też nie rozglądać się po całym pokoju. Patrzyłam niby na niego, a tak naprawdę obserwowałam wiszący na ścianie obraz wiszący za nim. Uśmiechnął się. Odchrząknęłam. - W sobotę Karen robi kolację. Zaprasza kilku znajomych. Wspominała, że miło by było gdyby pan przyszedł.
- No nareszcie! Do ludzi, nareszcie! - powiedział z ironią.
Spojrzałam na Christiana.
- Ty i Victoria też jesteście zaproszeni, ale pewnie jesteś zajęty - powiedziałam.
Potrząsnął głową.
- Nie. Chętnie przyjdę.
Cudownie…
- To świetnie - „ucieszyłam się”. Pan Keating spojrzał na mnie karcąco, ale udałam, że nie widzę jego spojrzenia. - Więc bądźcie koło siódmej. A tymczasem panie Keating, chyba muszę już iść. Karen prosiła bym nie siedziała długo. Przegapiłam kolację, a ona nie lubi tego. W dodatku nie skończyłam zadania z francuskiego. Powinnam też pogadać choć chwilę z Massie na chacie, bo ledwie wczoraj wyjechała, a już dzwoniła dwa razy. - Przewróciłam teatralnie oczami.
- W porządku. Przyjdź, proszę, do mnie jutro. Nie zdążyliśmy dziś długo porozmawiać, a mimo, że mieszkasz obok to ostatnio rzadko u mnie bywasz. Za rzadko jak na mój gust. Chętnie się pojawię na kolacji i wreszcie może lepiej poznam Karen. No i Massie oczywiście. - Puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się.
- Zapraszam - odpowiedziałam uprzejmie.
Po pożegnaniu się z Maddie i Christianem poszłam do holu i zajęłam się wiązaniem trampek. Przykucnęłam na podłodze i dwoma sprawnymi ruchami zawiązałam sznurówkę. Po niej drugą. Wstałam i poprawiłam włosy opadające mi na twarz. Odetchnęłam.
- Komu w drogę, temu czas - mruknęłam do siebie cicho. Kładę dłoń na klamce, a moje palce stykają się z czyimiś. Napotykam spojrzenie niebieskich oczu Christiana.
- Boże – jęczę odsuwając się. Kładę dłoń na sercu. - Ale mnie wystraszyłeś.
- Na śmierć – mruczy. – Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.
- W porządku – uspokajam bardziej siebie niż jego. – Nic się nie stało.
Chłopak przygryza wargę. Waha się.
- Laura, słuchaj… - zaczyna. – Bo… Wellington już ci powiedział, prawda?
Przytakuję z wahaniem. Jestem ciekawa do czego dąży.
- Tak, mówił mi, że wiesz - odpowiadam cicho.
Uśmiecha się jakby z ulgą.
- Mamy przeprowadzic takie jakby… wywiady z przewodniczącymi roczników. W ich domach. Powinienem ci powiedzieć wcześniej, ale jakoś wypadło mi to z głowy. - Przeczesał palcami włosy. -Jutro o szesnastej po ciebie wpadnę. Pierwszy jest Jaden Mitchell.
- Jaden? - otwieram szerzej oczy.
Jaden Mitchell to przewodniczący pierwszej klasy i strasznie upierdliwy dupek. Dzieciak wali tekstami rodem z filmu porno. Tak jakby w dzieciństwie połknął taśmę do kaset wideo. Tak czy inaczej mogę z czystym sercem powiedzieć, że kiedy tylko jest w pobliżu, ja „znikam” z pola widzenia. Prześladuje mnie od kiedy tylko pojawił się w szkole. Wkurza i irytuje. Ten wywiad to będzie katorga.
-  No tak, Jaden Mitchell. Przewodniczący pierwszych klas. Coś z nim nie tak? - Marszczy brwi. 
Potrząsam przecząco głową. Po co mam mówić, że Mitchell lubi mi dokuczać? Jestem dużą dziewczynką. Jakoś sobie z tym faktem poradzę.
- Nie, tylko się  trochę zdziwiłam - co było prawdą. Pierwszorzędny szok. I tyle.
Potakuje.
- Ale na pewno wszystko dobrze? - upewnia się. - Nie masz z nim żadnych spin?
- Nie, na pewno jest dobrze. Wiesz, możemy porozmawiać o tym jutro w szkole? Czeka na mnie opieprz od Karen, zadanie z francuskiego, chat z Massie i posprzątanie klatki Rory’ego.
- Sprzątasz po papudze Massie? – śmieje się.
- Skoro jej nie ma to ktoś musi. Karen ma dużo obowiązków na głowie. Ja mam z obowiązków domowych tylko wyrzucanie śmieci, odbieranie garniturów taty z pralni, dwa dni w tygodniu załadowywanie zmywarki, no i czyszczę klatkę Rory’ego. To nic wielkiego. A dzięki temu mam dwie dychy więcej, bo Massie oddaje mi część swojego kieszonkowego za zajmowanie się jej papugą sześć dni w tygodniu. Gdyby nie ja Rory pewnie byłby już tam na górze. – Wzruszam ramionami. – Albo na dole. Kto wie? – pytam jakby sama siebie.
- Jesteście ze sobą zżyte, co?
- Czasem mnie wkurza. Na przykład kiedy podbiera mi kosmetyki albo wkłada moje ciuchy – i kiedy się do ciebie klei – ale jest moją młodszą siostrą, więc tak czy inaczej długo się nie wściekam zwłaszcza, że zawsze uczciwie się do tego przyznaje - chichoczę.
- Czyli załatwione, tak? Jeśli chcesz to nawet ci pomogę zrobić lekcje, bo jestem w tym całkiem niezły, a potem będziesz miała czas, żeby tu wpaść. Będę tu cały tydzień.
- Po co mi to mówisz? - pytam zainteresowana.
Chłopak opiera się o drzwi i lekko schyla. Patrzy mi w oczy.
- Może skrycie marzę o tym byś przyszła, kiedy tu będę? - Uśmiecha się lekko. - A tak na serio to spójrz na to z innej strony: masz cały tydzień darmową podwózkę. W końcu i tak jadę w tą samą stronę.
- Z chęcią. - Uśmiecham się. Zachowuję względny spokój, ale kto byłby spokojny w takiej sytuacji? No kto?
O ludzie. Christian O’Neil właśnie zaproponował mi, że będzie mnie podwoził do szkoły.
Jak ja kocham moje życie.
Chyba trochę.
- To super.

***

Kiedy wracam do domu okazuje się, że dużo się nie spóźniłam. Karen była w połowie kolacji, więc się dosiadłam i razem zjadłyśmy enchilladę. Jak zwykle niesamowitą w wykonaniu Karen, która jest wprost stworzona do gotowania. Zwłaszcza meksykańskiej kuchni. Po kolacji całuję ją w policzek i dziękuję za kolację. Mówię jej, że jest najlepsza i, że ją kocham, a ona uśmiecha się z wdzięcznością. W jej oczach pojawiają się łzy. Mówi, że jest wzruszona i że być może już mi to mówiła, ale kocha mnie tak mocno jak tatę i Massie, a czasem nawet mocniej i jest ze mnie dumna, bo nie jestem jak dziewczyny w moim wieku, bo robię coś więcej. Później zaczyna płakać, a ja płaczę razem z nią. Przytulamy się i płaczemy. Jak prawdziwa matka i córka. Tak bez powodu. Po prostu jesteśmy bliskie sobie i wzruszone swoimi wyznaniami. Karen to moja druga, ale i jedyna mama jaką mam i jaką znam. Kocham ją, a ona mnie. Powtarza mi to często. Traktuje mnie i Massie tak samo. Wiem, że stara się być dobrą matką zarówno dla swojej prawdziwej córki jak i przybranej, i nikogo nie wywyższać. Kocham ją. Jestem posiadaczką najlepszej macochy na świecie. Nie zmienię tego nigdy. Zawsze będzie dla mnie niesamowicie bliską osobą.

Karen Stark, dziękuję ci za wszystko, myślę, jesteś najlepsza.

___________________

Witam. Chyba najdłuższa przerwa między rozdziałami. Gratuluję oczywiście tym, którzy wpadli na dobry trop. Kasia była prawie pewna, a Julia trafie go obstawiła. Mądra bestia :) Wakacje tak szybko mijają. Musze trochę przyśpieszyć akcję opowiadania, bo mam je zaplanowane na 16 rozdziałów, a całe cztery działy się od piątku do poniedziałku z pominięciem prawie całych dwóch dni, kiedy to się rozwodziłam nad tym nad czym nie powinnam. Dziękuję za poprzednie komentarze, to bardzo miłe i motywujące. Nie mam jeszcze zaczętego rozdziału piątego, a tylko dla tego, że przygotowuję aż cztery inne rzeczy na raz, do tego przyjaciółki, obowiązki w domu, no i pilnowanie brata, ale jakoś daję radę. Zapraszam wkrótce na WK, gdzie pojawi się drugie opowiadanie. Pierwsze można przeczytać: (tu). Co myślicie o pomyśle opisania tego wywiadu? I tak, planuję kilka małych komplikacji, bo mi tu pośniecie :D Dziękuję za uwagę i do zobaczenia :) Życzę miłego dnia, no i miłych wakacji przede wszystkim :) Rozdział postaram się napisać jak najszybciej. 
Pozdrawiam. 
Tinsley xx 

4 komentarze:

  1. Boże, Chris zostaw Laurę, chodź do mnie, plz. Jaki on milusi, chyba go polubiłam ;)))
    Ale tak w ogóle, to pan Keating jest moim fav. Jest jak Dumbledore. Nie wiem czemu, nie pytaj ;-;
    Jestem ciekawa tego wywiadu. Mam nadzieję, że będzie kupa śmiechu 8)))
    No dobra, rozdział jest supi dupi. Ja nie mam pomysłu na komentarz.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli jednak Chris. No spoko. Może być, ale zgadzam się z Lau. To dziwne, że wcześniej o tym nie wiedziała. Poza tym zastanawia mnie jedna rzecz. „Mam szczęście, że mam takiego wnuka i jaką przyszywaną wnuczkę”. To Chris i Tori są przybranym rodzeństwem. Wydawało mi się, że biologicznym. Choć nic o tym nie wspominałaś. Muszę to przująć do wiadomości, co może być ciut trudne. No ten... Mam w głowie trochę dziwne zdanie. "Moja przyrodnia siostra klei się - jak to ujęłaś - przybranego brata mojej najlepszej przyjaciółki" hueh :D ja sama siebie dobijam.
    No to tak. Gorąco popieram Keatinga. Niech ona powie Christianowi o tym, że się jej podoba. Albo niech on się jakoś dowie, np. podsłucha ją czy coś. Ale by była jazda ;)
    Bardzo chętnie przeczytam ten wywiad. Ciekawe co tam się może wydarzyć xD Jaden -,- „Dzieciak wali tekstami rodem z filmu porno. Tak jakby w dzieciństwie połknął taśmę do kaset wideo.” No to teraz można się spodziewać wszystkiego.
    Karen i Lau są bardzo ze sobą zżyte. Widać to wyraźnie. Chciałabym mieć tak dobry kontakt z własną matką, ale chyba nie zawsze jest tak dobrze.
    Na koniec. Zastanawia mnie czy Massie znowu będzie przystawiać się do Chrisa. Mam nadzieję, że tak :D
    No to jak na razie koniec moich rozmyślań. Myślę, że jakoś się z tym ogarniesz.
    Au revoir! ( Chyba tak to się pisze XD )
    Kate <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fantastyczny.
    Christian wnukiem pana Keatinga - tak myślałam ;)
    Końcówka taka urocza. Lubię takie rodzinne sceny (matka-córka itp.).
    Przerwa wcale nie najdłuższa.. Prawie zawsze jest tydzień przerwy między rozdziałami.
    Jak tam idzie nadrabianie rozdziałów u mnie?
    Na razie widziałam komentarz tylko pod bonusem, ale myślę, że pojawi się on w czwartek pod nowym rozdziałem ;)
    Pozdrowionka <3
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cud , miód i ciasteczka ;) :*
    Rozdział megaa :) ;)

    Czyli jednak Chris to wnuk pana Keatinga :) ;)
    No powiem ci , że zaskoczyło mnie to iz Tori i Chris są przyridnim zridzeństwem ... ;) ;) Ale mniejsza z tym ;) :*

    Uwielbiam pana Keatinga ... jest the best ;) :* :*
    Ta jego rozmowa z Laurą ;) ... Ciekawe co zrobi ?? ;) Czy mu powie ?? Czy zrobi to ktoś inny albo Chris podsłucha jedną z rozmów Lau z Keatingiem ?? :) :) Ja chce wiedziec !! ;) :*

    A ten wywiad na ktory mają iśc ołł ... czuje ,że będzie się tam dużo działo !! ;) ;) Co to za dzieciak !! :o ;) (nie moge się doczekać ... co ty tam wymyslisz ?? ;) :) :* )

    A ta propozycja Chrisa , że bedzie ją podwoził do szkoły ... ummm ;) LUBIE TOO (y) ;)

    Dobra to teraz rodzinnie <3 <3 <3
    Fajnie ,że Karen i Lau się dogadują , kochają itd. ♥♡♥ Miłoo ;) :* Fajnie :) lubie scenki w których ludzie płaczą (oczywiście ze wzruszenia) ♡♥♡♥
    Dobra kończe ;) :*
    Pozdrawiam ;)
    Dużo wenyy <3
    O i czekam na nextaa ;) :* ♥♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do działania, więc zrób mi tę przyjemność i pozwól, by na mojej twarzy zakwitł uśmiech ;)

Obserwatorzy