- To nie jest… Ja muszę to przemyśleć.
Po przerwie na lunch, kiedy już wyszłam ze stołówki,
złapał mnie pan Wellington. Pan Wellington był to mężczyzna po trzydziestce z
zabawnym rudym wąsikiem – zapalony humanista, który uwielbiał młodzież i
prowadził kółko teatralne. Mimo, że każdego traktował równo to do zespołu
aktorów czy redakcji gazetki szkolnej, których był opiekunem, mogli dołączyć
tylko ci, których potencjał i zapał przewyższał innych. Musieli być zdolni,
inteligentni i pracowici. Dziwne, ale zliczałam się do tego grona, które liczyło
niewiele pond dwadzieścia trzy osoby, a tylko pięcioro to nie byli tegoroczni
maturzyści. Jedna drugoklasistka, troje trzecioklasistów i ja –
pierwszoklasistka – co było przełomowe, bo pan Wellington nie wybierał
pierwszoklasistów do swojego zespołu, więc była to dla mnie nagroda.
Uwielbiałam swoją pracę w szkolnej gazetce, ale tak
naprawdę chciałam tylko zwrócić na siebie uwagę Christiana – nieudolnie jak
widać. Czemu się dziwić? Jaki czwartoklasista umówiłby się z marnym
pierwszakiem? Gdybym Wyglądała jak Natalie McCassy – wysoka blondynka z długimi
do nieba nogami, chadzająca w ultrakrótkich, wręcz ździrowatych kieckach, to
może…
Nie, ja nie jestem taka. Nie pasuję do roli superlaski,
która ma opinię dobrze prowadzącej się dziwki. Chyba jednak skoczę do księgarni
i kupię sobie jakiś poradnik albo zainwestuję w sesje u osobistego psychiatry.
Na telefon, najlepiej. Albo poradzę się mojego sąsiada!
- Lauro, za miesiąc Elaine skończy szkołę. Wtedy już nie
będziemy mieć naczelnego redaktora. Nie pytałem nikogo innego, bo wiem, że ty
doskonale sobie z tym poradzisz. Piszesz doskonałe teksty dla naszej gazetki.
Od kiedy jesteś w naszym zespole gazetka sprzedaje się z większym zyskiem, a o
tylko dzięki tobie. To wszystko dzięki twojej rubryce. Jesteś niesamowitą pisarką
i pokazujesz mi na każdym kroku, że mimo iż jesteś wyjątkowo młoda to warta
tego, bym dał ci szansę, byś pokazała mi, na jak wiele cię stać.
Czuję się niezręcznie, a słowa mężczyzny wcale mi nie
pomagają. Jak każdy byłam czasem łasa na komplementy, bo przecież chcemy, by
nas doceniano, chwalono i mówiono, ile znaczy, co takiego robimy, że sprawiamy,
że świat jest lepszy.
Wzięłam głęboki oddech, chcąc zaprzeczyć, ale mina
nauczyciela sprawiła, że cała odwaga opuściła mnie chwilę później.
- Ale panie Wellington - zaczęłam - mam już swoją rubrykę
w gazetce, a w dodatku naczelny redaktor szkolnej gazetki prowadzi rubrykę
„Spytaj Annie”. Nie umiałabym wejść w rolę Annie i odpowiadać na maile
czytelników szkolnej gazetki. To by było stresujące.
- A co w tym stresującego? - zapytał mężczyzna z
rozbawieniem. - Przecież rubryka dlatego nazywa się „Spytaj Annie”, bo osoba,
która ją prowadzi musi zostać anonimowa, inaczej nikt nie przysłałby maila, bo
nie ufałby, że jego dane osobowe zostaną tajemnicą. Dlatego też tylko ja, ty i
Elaine wiemy, że to ona prowadzi tę rubrykę. Teraz będą matury, więc nie będzie
mieć czasu, dlatego właśnie proszę cię, przemyśl to. Poprowadź rubrykę do końca
roku szkolnego, a jeśli nie będziesz usatysfakcjonowana tym, powiedź mi. Wtedy
jeszcze na koniec roku spróbuję znaleźć zastępstwo. Jednak moim zdaniem ty
będziesz najlepsza.
Wzdycham cicho.
- No dobrze, spróbuję - kapituluję, opuszczając ręce
wzdłuż tułowia. - Nic jednak panu nie obiecuję.
Mężczyzna poklepał mnie po ramieniu.
- Na pewno sobie poradzisz, Lauro. Liczę na ciebie.
Tak, ja na siebie
też.
- Nie zawiedzie się pan, obiecuję.
Obiecanki cacanki.
- Aha! - wykrzyknął, uderzając się przy tym w czoło, jak
wtedy, kiedy nagle sobie o czymś przypomniał. - Zapomniałbym: powiedziałem już
Christianowi, że będziesz potrzebować pomocy. Zgodził się i już wie o zmianie,
więc jest nas teraz czworo wtajemniczonych, a nie troje - obiecał zachować
tajemnicę dla siebie. Będzie ci pomagał, więc staraj się z nim współpracować,
bo on zna się na tym. Elaine postara się nie zrzucać na ciebie wszystkiego, ale
i tak od teraz ty będziesz redaktorką. Zrezygnowała dobrowolnie z tytułu, ale
nie z miejsca w redakcji, więc pewne przywileje i obowiązki wciąż będą do niej
należeć. Wciąż będzie się jako tako udzielać w redakcji i pomagać. No, ale z powodu
tych matur ma dużo na głowie i została zmuszona do zrezygnowania z pełnionej
funkcji z powodu tylu rzeczy, które ma teraz na głowie. Zrobiła mi tym jednak
przysługę. W następnym roku zapewne uda się na studia, a ja zostanę bez
naczelnego redaktora. Musiałem już teraz o tym pomyśleć, bo w poprzednich
latach zawsze byłem w tyle.
- A Christian? Czy on nie musi się przygotować do matur?
– pytam, chcąc jakoś podsunąć Wellingtonowi myśl o tym, że sobie poradzę, a
nastolatek ma zapewne dużo na głowie.
Christian i pomaganie
mi? Boże zachowaj!
- Christian już dostał się na swoje wymarzone studia,
więc nawet jeśli kiepsko pójdą mu matury, nic nie stoi na przeszkodzie, by tam
poszedł. Zasłużył na to, jest bardzo zdolny.
Tylko nie to!
- To świetnie, że nic nie stoi na przeszkodzie, by mi
pomagał - kłamię, uśmiechając się lekko.
Jak to nic? Ja
protestuję! Nie, nie i nie!
Mężczyzna uśmiecha się, odwzajemniając mój gest.
- Dziękuję ci, droga Lauro.
Boże, zabierzcie
mnie stąd.
- Nie ma za co, proszę pana. To dla mnie przyjemność.
Kłamczucha.
***
Siedziałam nad zadaniem z francuskiego, nie mogąc się
skupić. Moje myśli zaprzątała propozycja pana Wellingtona, która nie pozwalała mi
o sobie zapomnieć. Zmuszała mnie wręcz do tego, bym pamiętała o niej. Opieram
głowę na łokciu i bezmyślnie gapię się w okno naprzeciwko mnie.
Naczelna redaktorka
gazetki szkolnej?
Rubryka „Spytaj
Annie”?
Współpraca z
Christianem?
No tak. Pan Wellington wspomniał mi, że teraz Chris
będzie mi pomagać. W dodatku mówił o tym, że Elaine zrezygnowała z bycia główną
redaktorką, jakby co najmniej z korony zrezygnowała. Przez to mam też jeszcze
więcej wątpliwości i jeszcze bardziej się tego boję... Dlatego właśnie na te
wątpliwości znam tylko jedno lekarstwo.
Pan Keating.
Mój sąsiad per emerytowany aktor komediowy. Był dla mnie
jak dziadek, ojciec i co śmieszniejsze – brat w jednym. Wiedział jak, kiedy i
dlaczego wczuć się w tą postać, co powiedzieć. Jego złote myśli i porady pozwalały
mi dokonywać mądrych wyborów. Nie znałam swojego dziadka, brata nie miałam, a
ojca widywałam tylko w niedzielę, bo ciągle był na tych swoich wyjazdach. Pan
Keating miał jedynego syna, który od kilku lat z nim nie rozmawiał. Nie miałam
pojęcia, o co się pokłócili, ale musiało to być coś poważnego, bo nigdy nie
mówił mi, by syn go odwiedził. Podobno jego wnuczek często go odwiedza i jest
między nimi nić porozumienia, jednak mimo to pan Keating jest drażliwy na
punkcie tematu swojego syna. Dopóki nikt nie zacznie tego tematu jest miłym
starszym panem, który lubi sobie żartować, ale kiedy już wejdziesz na minę to
nie ma odwrotu, będziesz musiał się liczyć z konsekwencjami, bo ten staruszek,
jak miły by nie był też miewa gorsze dni i są też tematy, których on woli
unikać. Jednak ja wiedziałam to od dawna, a nigdy nie próbowałam przekonać się
na własnej skórze, czy rzeczywiście temat konfliktu pana Keatinga i jego syna
był tabu, bo być może, była taka możliwość, że dostałby szału, a ja więcej bym
się tam nie pojawiła ze strachu, że doświadczona wybuchami złości starszego
pana, nie będę umiała rozmawiać z nim normalnie. Hmm, ale kto powiedział, że
ktoś musi od razu reagować wybuchami złości, nawet jeśli ktoś rozpoczyna
tematy, które często rozdrapują stare blizny? Moja wyobraźnia. Działa. O,
działa jak cholera, bo wymyśliłam sobie, że ten cudowny starszy pan jakim jest
pan Keating nawrzeszczałby na mnie, gdybym wykazała choć minimalne
zainteresowanie jego relacjami z synem. Jeśli takowe istniały, bo
prawdopodobnie od bardzo dawna ze sobą nie rozmawiali, i nie istniały żadne
relacje. Nawet te złe.
Odłożyłam długopis, który przez cały ten czas gryzłam.
Tfu, głupie przyzwyczajenie, które powinnam zwalczyć. Uderzałam lekko opuszkami
palców w drewnianą powierzchnię biurka. Nagle nabrałam wielkiej ochoty, by
odwiedzić pana Keatinga. Nie widziałam go już jakiś czas, a lubiłam z nim
rozmawiać. Może był czasem zgorzkniałym, bezuczuciowym, emerytowanym aktorem
komediowym, ale bardzo wiele stracił, wiele przeżył i każde doświadczenie
odcisnęło pięto na jego charakterze, kształtując go tak a nie inaczej. Wiele
razy zastanawiałam się nad tym, czy szukanie informacji o jego synu ma
jakikolwiek sens, ale doszłam do wniosku, że ukrywanie takiej informacji przed
starszym panem sprawi, że jego zaufanie do mnie osłabnie. Nie mogłam ryzykować,
bo bardzo mi zależało na jego zaufaniu, gdyż nie każdy je zyskiwał. Niektórym
zajmowało to mnóstwo czasu, a innym niewiele, zaś inni nie zyskiwali go wcale,
i wcale nie mogli zapracować na zaufanie pana Keatinga. Byłam prawdziwą
szczęściarą, że kiedy osiem lat temu się tu przeprowadził, już pierwszego dnia
zyskałam jego zaufanie i sympatię. A on moją. Tak, zdecydowanie powinnam do
niego iść.
***
Pan Keating jest moim sąsiadem, więc nie mam do niego
daleko. Mogłabym nawet przeskoczyć przez ogrodzenie. Jednak wolę nie ryzykować
spotkania z Panem Włochatym - psem mojego sąsiada. To naprawdę duży pies -
rottweiler. W dodatku Pan Włochaty to takie jakby zaprzeczenie „rottweilerowatości”,
bo jest znacznie grubszy niż psy jego rasy i bardziej włochaty, stąd jego imię,
i wolę, by nie powalił mnie na ziemię jak worek kartofli. Takie zderzenia z
ziemią nie są przeze mnie Lubianie. Ani ziemia, ani ja nie przepadamy za sobą i
lepiej będzie, jeśli ja będę po niej chodzić, a nie się na niej kłaść czy
tarzać. Chyba powinnam nieco przystopować, bo zejdę na „teren” tych bardziej
żenujących tematów. Po prostu przejdę przez furtkę, pogłaszczę psa i zapukam do
drzwi. Tak zrobię.
- Karen, idę do pana Keatinga. Wiesz gdzie mnie znaleźć.
Karen potakuje, zajęta obieraniem pomidorów ze skórki.
Podnosi głowę i spogląda na mnie.
- Mam nadzieję, że masz zamiar wrócić na kolację. Będzie zapiekanka
ziemniaczana. - Unoszę brwi.
- A te pomidory bez skórki to do czego? Chyba nie
zamierzasz zrobić z nich jakiegoś sosu? I tak zaraz go nie będzie, wiesz o tym.
- Uśmiecha się.
Tak… Ostatnim razem, kiedy Karen zrobiła z nich sos, cały
zjadł mój tata, więc do pizzy już nie było. Nic dziwnego. Wszystko czego Karen
się dotknie jest pyszne, piękne i rozpływa się w ustach, i mówię na razie tylko
o jedzeniu, ale to tyczy się też innych rzeczy. Raczej nie ma rzeczy, która nie
udaje się mojej macosze, a nawet jeśli to jest zbyt zawzięta, żeby po jednym
razie zrezygnować.
- Och, tym razem dopilnuję, by twój ojciec się go nie
tknął. Wraca w piątek, a ja planuję użyć go w sobotę, by mógł się przegryźć z
przyprawami. No wiesz, kolacja. Pamiętasz, prawda?
- Uh, tak. Pamiętam. Jasne - kłamię.
Szlag. Nie pamiętam. Totalnie wyleciało mi to z głowy!
Kolacja to była nasza tradycja. To nie była tylko kolacja. To było coś więcej. Te
kolacje odbywały się co jakiś czas, w nieznanym terminie. Karen planowała je
bardzo dokładnie, zapraszała gości, robiła menu, chciała by wszystko było
idealnie. Zapraszała fajne osoby, a tata i Massie pilnowali, by nic się nie
zmarnowało. Tak, obrzerali się. Z resztą nie tylko oni…
Karen zawsze namawiała mnie bym zaprosiła moich
przyjaciół, ale jeśli już zostałam zmuszona to zapraszałam Victorię. Kiedyś
Karen zmusiła mnie do zaproszenia i Tori, i Christiana, a ja przez całą tę
nieszczęsną kolację się buraczyłam, kiedy ona wspominała o tym, jaka to ładna
para by z nas była. Massie zaś wiecznie szczerzyła się do chłopaka, który chyba
nie miał nic przeciwko nowej adoratorce… Od tego czasu ani razu nie zaprosiłam
go znów, bo wiedziałam, co może sobie o nas pomyśleć. Co innego Victoria. Ona
znała ten cały cyrk od wewnątrz. Wiedziała o wszystkim, co tu się dzieje, znała
mechanizm działania każdego członka mojej rodziny i mnie, a to przede
wszystkim. Jej nie było w stanie nic zaskoczyć – no oprócz tego zaproszenia
Johana na randkę, ale to już inna bajka.
- No to skoro pamiętasz to zaproś też pana Keatinga.
Mieszka obok, a był u nas tylko raz, za to ty często u niego bywasz. Zaproś
jakieś koleżanki, może Tori i Christiana? Uwielbiam tego chłopaka.
Nie ty jedyna.
- W porządku - daję za wygraną, widząc jej minę. -
Zaproszę ich, ale nie daję gwarancji, że się zgodzą.
Karen uśmiecha się.
- No to idź już do pana Keatinga, bo cały dzień ci zajmie
samo pójście do niego, a wiesz, że to starszy mężczyzna i zapewne wcześniej
kładzie się spać, by odpocząć.
Pan Keating? Wcześniej? Karen naprawdę go nie zna. Mój
sąsiad nie jest jak typowy staruszek. On jest jak super staruszek. Z tym swoim
zrzędzeniem i nadwrażliwością na punkcie pomagania mu, bo nie cierpi, kiedy
ktoś to robi - chciałby wszystko robić sam.
- Dobrze, wrócę na kolację. Nie planowałam długo zabawić
u pana Keatinga. Chciałam go po prostu odwiedzić. Do zobaczenia Karen. Kocham
cię!
***
Christian ma prawie dziewiętnaście lat i na pewno ma
lepsze zajęcia niż siedzenie z moją rodzinką, a ja nie chcę mieć go tak blisko
i cierpieć z tego powodu, że może mu się podobać ktoś inny. Przecież w takich
historiach jak ta nie ma wątku, który mówi, o tym, że Zakochiwanie się w
nieodpowiednich osobach boli, a teraz będzie bolało jeszcze bardziej, bo będę
zmuszona spędzać z nim czas. Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic co
sprawiłoby mi jakieś kłopoty np. z koncentracją. Zawsze jestem przy nim trochę
rozkojarzona i spięta, ale to chyba normalne przy nim. Jest naturalny, często
się śmieje i jest po prostu sobą. Z tym swoim dziwactwem na temat jedzenia z
puszek, którego nie cierpi, mani na punkcie oglądaniu horrorów z motywem duchów
i demonów nawiedzających czyjeś ciała i komentowaniu ich i tym swoim
przewracaniem oczu, kiedy Victorii zbyt mocno odbija.
Myślę o tym, kiedy gosposia pana Keatinga – Madelaine
wpuszcza mnie do środka z uśmiechem.
- Witaj Lauro. Miło, że jesteś, bo pan Keating właśnie
narzekał, że ostatnio jego życie jest znów nietowarzyskie. - Wzdycha. - Może
poprawisz mu humor.
- Może - uśmiecham się.
Maddie prowadzi mnie do salonu.
- Tylko wiesz, jest jeszcze jeden gość – powiedziała
kobieta. - Wnuk pana Keatinga.
- Wnuk? - otworzyłam szerzej oczy. Przytaknęła.
- No cóż. Może lepiej nie będę przeszkadzać…
- Proszę, proszę. Ktoś sobie o mnie przypomniał - ucieszył
się pan Keating.
________________
Hejka! To dopiero trzeci rozdział i nie ma zbytnio zwrotów akcji ani nic, ale wydaje mi się, że wyszedł niczego sobie. Liczę na wasze opinie :) Zapraszam do dołączania do obserwatorów. Mam nadzieję, że się podoba, a jeśli nie to też koniecznie dajcie znać :) Do następnego!
Tinsley xx
No nie powiem ... ŚWIETNIE ci to wyszło :D :)
OdpowiedzUsuńNo Laura na redaktorkę ?? ;) :) zaskoczenie :D
A Christian na pomocnika ?? ;) :) :) yeahh ja chce tak :D... -Oni razem wspópracują ;) ymm <3
A ten pan Keating ... miły, zabawny, człowiek, aktor... Ciekawi mnie kto jest jego wnukiem ?? ;) ;)
I co stanie się na kolacji ?? Czy Tori i Christian przyjdą na tę kolacje :D
Tyle pytań żadnej odpowiedzi !! ;) Ugh !! :D
To chyba tyle ;);) znów pisze po 2 w nocy ! :) LoL :D ...
Hhaha :* czekam na nexta ;) ;)
Wnnyyy ;) ;)
I pozdrowienia :* :D
Wampirek :D Heh, patrzcie jak ładnie trafiłam. xD Miło cię znowu widzieć. Hmm, tak naprawdę to jeszcze nie współpracują, ale będę ;) Zobaczymy co z tej współpracy wyniknie... (uśmiech zboczeńca) XD Haha, a tak na serio. Kolację już mam zaplanowaną i wydaje mi się, że będzie niezły rozgardiasz, ale staram się nie odbiegać za daleko myślami i koncentruję się na rozdziale czwartym (piszę go od wczoraj i już dwie i pół strony ^-^) i tym, co się tam wydarzy. Postaram się ruszyć z tą ich współpracą w jaki najbliższym czasie. No i nie będę przesadzać. Narazie się trochę skupię na Chrisie i Lau, a potem też na innych, bo nie chcę, by wyszło na to, że spycha wszystko na boczny tor, by opisać tylko relacje tej dwojki i uczucia Laury do pana Ch :) Już niedługo wszystkie pytania otrzymają odpowiedź - masz moje słowo.
UsuńAch, druga w nocy, piękna godzina :')
Pozdrawiam :*
Haah wampirer :* ...Teraz tym bardziej nie moge się doczekać nexta :D
UsuńWytrzymam <3 <3 <3 hah
Trzymam cię za słowo ♥♡♥
Achh :* :*
Powodzenia w pisaniu życzeee ♡♥♡♥
Fajny i ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się przemyślenia Laury.
Akcja się toczy, ale powolutku...
Ja się chyba domyślam kto jest wnukiem pana Keatinga, ale się jeszcze zobaczy ;)
Pozdrawiam i czekam na next <3
Dziękuję ci bardzo :)
UsuńPrzemyślenia Laury są troszkę zwariowane, bo w końcu ma tylko szesnaście lat i jeszcze nie jest taka hop siup dorosła :D
Akcja powoli, ale niedługo się rozkręci <3
Jestem ciekawa twojej teorii, co do wnuka pana Keatinga :D Jakby co to wiesz gdzie mnie znaleźć (podpowiadam: gg) :D
Chyba nareszcie muszę iść i cię odwiedzić, bo narobiłam sobie zaległości ;-;
Pozdrawiam! ^^
Boże, w końcu zebrałam się na jakiś komentarz. Jak ja dawno ich nie pisałam, bo po prostu mi się nie chciało. Dalej nie chce. Jednak musisz wiedzieć, że czytam twojego bloga Teacher - jestem dopiero na początku, bo mam straszne problemy z internetem.
OdpowiedzUsuńNo dobra, dam się założyć, że wnukiem tego Keatinga jest ten Christian. Już współczuję temu staruszkowi.
Chyba nie powinnam jeździć po tym Chrisie. Zostawię go w spokoju.
Jejku, twoje opowiadanie jest super. Ostatnio mam fioła punkcie książek obyczajowych, a tu bum! takie super opko mi się trafia!
Kontynuując...
Mam nadzieję, że Laura przyjmie posadę w tej gazetce. Byłoby super.
Mimo, że nie lubię czytać w pierwszej osobie, to teraz się przełamałam. Serio, ja mam fetysz na narratora xD
Tak się cieszę, że w końcu czytam coś, co mi się spodobało i nie jest to Dramione czy inne fanfiction o HP. Raurę czytam rzadko (Teacher się zalicza).
Obiecuję, że postaram się skomentować kolejny rozdział. Postaram się spróbować. Zwykle to tylko włączam rozdział, czytam i wychodzę ze strony.
Czekam na następny rozdział.
Dużo weny ci życzę!
Miło mi ^^
OdpowiedzUsuńJa też mam "fetysz" na trzecioosobową narrację.
No w sumie to jak piszę oczami bohatera to też jest narracja, ale w pierwszej osobie.
Boże, początki Teacher to porażka. Błagam, jeśli już musisz to przebrnij przez nie szybko, bo spalę się ze wstydu... Przyznaję, Teacher to porażka. No, a przynajmniej początek. (Skromna aż wcale ;-;)
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że ci się spodobało moje opowiadanie, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy tutaj :)
Chyba też trochę nie lubię Chrisa xD Zrobiłam z niego beznadziejny charakter, a miał być moim ulubieńcem. Zdecydowanie muszę go naprowadzić na właściwą drogę xx
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Chyba taki komentarz by wystarczył :) Jak tam praca nad shotem? :D
Kolejny blog Tinsley, nie wierzę ci, że są tylko trzy. Ja mam wrażenie, że jest ich z sześć, serio.
Christian...i kto tu ma słabość do tego imienia :D Czytałam książkę o takim jednym Christianie, był nieco...inny. Mam nadzieję, że ten taki nie jest xD
Laura i Christian...czemu nie Raura? No ja się pytam :D Nie ma Raury w realu to i blogi o Raurze znikają. No jakoś to przeboleje.
Laura reaguje na niego jak ja na pewnego gościa :D Podoba jej się, ale lepiej by nie podchodził bo istnieje duże ryzyko zrobienia z siebie kretynki. Skąd ja to znam :D No czekam na rozwój wydarzeń. Myślę, że może być fajnie.
Zapraszam do siebie http://justlovemeraura.blogspot.com
Nie nabrałaś mnie, bo za krótką "drogę" enterem przeszłaś XD Serio, są trzy. No dobra, cztery, ale ten czwarty to spis z blogami, w którym pomagam, więc to się nie liczy :) Ta Laura nie ma na nazwisko Marano, i jeśli już mam uzależnienie to od pisania o Laurze. Christian to normalne imię i tylko dlatego tak się nazywa "love" Laury, bo się uparł taki ktoś. Ja tam stawiałam pewniaka, że nazwę go Daniel, bo tak ma na imię mój celebrity crush *.* Albo mój książkowy crush - Dante. A może Joel? Nie ważne :P Nazywa się Chris i koniec.
UsuńHuhu, coraz więcej o tobie wiem xD Jeśli Laura reaguje na Ch jak ty na jakiegoś pana na ch (chłopak :p) to ja się boję dalej drążyć ten temat xDD Prace nad one shotem idą gładko. Jak chcesz wiedzieć jaki temat wybrałam to na gg zapraszam :D
Zobaczymy jak to będzie, a tobie już powiedziałam, ze wrócę dopiero na metamorfozę Laury na JLM, więc się mnie tam nie spodziewaj :p Na kopciuszku możesz, ale na JLM nie licz XD
Aloha!
OdpowiedzUsuńPatrzcie kto się znalazł. Taaa... Nie ma to jak tydzień w Toruniu/okolice Torunia z praktycznie zerowym netem -,- Straszne. A co ja tu robię? Znów o takiej godzinie XD Ale tak właściwie to po części Twoja wina, bo musiałam jeszcze Teacher przeczytać. Nie ładnie. Dodać dwa rozdziały jak mnie nie ma oczywiście. No, bo tylko ja mogę mieć takiego pecha XD A ja tak niecierpliwie czekałam...
Anyway...
Rozdział *.* się znowu wysłowić nie mogę :P cudo, cudo, cudeńko ^^ Heh xD Lau jako redaktorka naczelna. Hmmm... To może być interesujące. A zważywszy na to, że Christian ma jej pomagać. Już zacieram rączki. Co Ty tam wymyśliłaś?
Pan Keating. WOW. Aktor? Wiesz... Twoja wyobraźnia jest bardzo ciekawa. Czy ona tak właściwie ma granice? Chyba nie jak masz takie pomysły. Poprawka. Takie zajebiste pomysły. Mam prośbę. Weź Ty mi tych nauczcieli i sąsiadów pożycz, bo u mnie w realu to nie za ciekawi są Ci ludzie. Albo nie. Ja che Massie *.* Jezu. Praktycznie prawie o niej nie pisałaś, a ona już zawładnęła moim serduszkiem. Daj więcej Massie. Pytanko - na serio podrywała Christiana? Matko. Coraz bardziej ubóstwiam to dziecko.
I na koniec. Kto jest kurcze wnukiem Keatinga? I jaką rolę odegra On w tym opowiadaniu? Kim stanie się dla Lau, jeśli w ogóle się kimś stanie.
Zdaje się na ciebie.
Życzę weny i chęci Tinsley.
A teraz idę spać.
Buenos noches wszystkim
Kate <3
Przypadek, nie sądzę xD Znów późna godzina, haha. Nie odpowiem ci na wszystkie pytania, bo wszystko zepsuję, ale mam jeszcze asa w rękawie :D Możecie się jeszcze zdziwić xD I tak na marginesie, to Keating to BYŁY aktor. Nie dawajmy mu roli, której nie ma, bo już na emeryturze jest, haha. Uwierz, że ja też bym chciała takich sąsiadów i znajomych, ale jeszcze ich dobrze nie znasz, więc możesz ich nagle znielubić xD W następnym rozdziale dowiesz się kim jest "tajemniczy", choć już jedna spryciula o tym napomknęła. Uwierz, że wnuk pana Keatinga odegra bardzo dużą rolę, bo w końcu to bardzo ważny bohater, ale więcej nie zdradzę ;) Dziękuję ci bardzo i życzę miłych wakacji, bo mało ich zostało :)
UsuńDobra. Ja już tu nie wnikam. I weź mi tu nie spoileruj! Ja wiem, że ciężko się powstrzymać, ale nie komplikuj tego wszystkiego jeszcze bardziej. Daj się nacieszyć tym jak jest. Później przyjdzie czas na dziwne przemyślenia. Co do niektórych postaci. Co ty tam wymyśliłaś? Dlaczego mam ich niby znielubić? Albo wiesz co, nie mów. Na razie pasuje mi tak jak jest. Tak na marginesie. Rzadko zdarzają się postaci, których tak serio nie lubię. Zazwyczaj są mi obojętne. Na prawdę trzeba się nieźle wysilić, żebym kogoś znienawidziła w realu czy książce/opowiadaniu. Ale nie ukrywam. Są takie osoby. O czym ja tu... Matko, ale zboczyłam z tematu XD
OdpowiedzUsuńCo do wnuka Keatinga. Sama początkowo obstawiałam Chrisiana. Ale to raczej nie On. No bo weź. Chyba by go Laura musiała tam choć raz zobaczyć. Plus nic nie jest wspominane o wnuczce. A Chris ma w końcu siostrę, nie? Na dodatek mają różne nazwiska, a ten wnuk jest z Keatingiem przez ojca spokrewniony. Nie wykluczam go jednak jeszcze, bo nie wiem co Ci tam w główce siedzi. Ta moja zagmatwana logika.
Dobra. Wakacje. Gdzie wy tak kurcze pędzicie?! Tylko trzy tygodnie :( Ale trzeba to jakoś wykorzystać :D
Dziękuję bardzo i także życzę Ci, abyś dobrze wykorzystała ten czas ;)
¡Hasta la vista!
Kate <3